sobota, 12 maja 2012

Opowiadanie (part 28)

Oczami Zayn’a.

Poczułem na sobie czyjeś zimne dłonie, uśmiechnąłem się i złożyłam usta w dziubek, czekając na pocałunek. Nagle poczułam czyjś język na mojej twarzy. Szybko wstałem i zacząłem ocierać mokrą twarz. Spojrzałem na łóżko. Leżał na nim Harry z kotem. Spojrzałem na niego wrogo, a on zaśmiał się gorzko.
- Gdzie Alex ? – spytałem, nakładając na siebie spodnie.
- Powiedziała, że musi coś załatwić. – powiedział wstając. – Pospiesz się, zaraz jedziemy do studia. – puścił mi oczko i wyszedł z pokoju z kotem na rękach.
Kiedy skończyłem trudzić się z paskiem od beżowych spodni, nałożyłem na siebie czarną bluzkę i czarny sweter, po czym wyszedłem z pokoju i stanąłem w progu kuchni. Chłopacy siedzieli przy blacie i jedli płatki. Kiedy zobaczyłem twarz Liam’a na której kryło się zmęczenie zaśmiałem się.
- Może kiedyś powinieneś spróbować zjeść płatki łyżką, a nie widelcem ? – spytałem i napiłem się soku z kartonu.
- Nie ma mowy. – powiedział i wrócił do nabijania pojedynczych płatek na widelec.
Kiedy chłopacy zjedli, wszyscy weszliśmy do samochodu który czekał na nas pod domem.
- A Alex nie pomaga Nathalie w wyborze sukni ? – spytałem.
- Nie i nie powiedziała nam gdzie idzie. – powiedział Niall stukając palcami w klawiaturę telefonu.
- Wyśmienicie… - szepnąłem i wyjrzałem przez okno.
- Wyśmienita może być zapiekanka rybna. – powiedział blondyn i wszyscy się zaśmiali.

Oczami Louis’a.

Kiedy dojechaliśmy, wszyscy wyszliśmy powoli z samochodu. Kiedy moja noga stanęła na chodniku, od razu usłyszałem pisk dziewczyn. Uśmiechnąłem się i podszedłem do tłumu, który krzyczał najgłośniej. Przez kratę oddzielającą nas od siebie, wziąłem od paru dziewczyn moje zdjęcia i złożyłem na nich mój podpis.
- Lou ! – usłyszałem czyjś krzyk.
Spojrzałem w głąb tłumu i zobaczyłem Eleonor. To nie pierwszy raz kiedy stoi w tłumie fanek i obserwuje mnie. Speszyłem się i oddając kolejne zdjęcie fance, oddaliłem się i dołączyłem do chłopaków.
- Gdzie byłeś Lou ? – szturchnął mnie Harry.
- Ja zwróciłem uwagę, na fanki stojące pod studiem. – prychnąłem i wyminąłem resztę chłopaków, zderzając się z kimś.
Podniosłem głowę i zobaczyłem Nathan'a z The Wanted. Uśmiechnął się do mnie, co odwzajemniłem. Reszta chłopaków z jego zespołu, zaczęła go poganiać więc przepuściłem go i poczekałem, aż cała piątka przejdzie.
- Co oni tu robią ?  - spytał Zayn z pogardą w głosie.
- Odczepcie się od nich. – powiedziałem. – Do wszystkich jesteście wrogo nastawieni.
- A ty jesteś łagodny dla wszystkich oprócz nas. – powiedział Liam i zatrzymał mnie ręka. – Co się dzieje ? – spytał.
Nie odpowiedziałem, bo w tej samej chwili podszedł do nas Simon i Paul. Uśmiechnąłem się i przywitałem się z naszymi mentorami, którzy zaprowadzili nas do studia nagraniowego, gdzie czekał na nas Ed Sheeran.

Oczami Niall’a.

Przywitałem się z Ed’em i kiedy chłopacy poszli śpiewać podszedłem do niego i podałem mu kartkę.
- Zrób z tym co chcesz. – powiedziałem.
Rozłożył kartkę i zaczął uważnie czytać. Jego rude włosy zaczęły opadać na czoło, więc zaczął je nerwowo odganiać ręką.
- Świetne. – poklepał mnie po ramieniu. – Spróbuję to wcisnąć do jakiegoś tekstu piosenki. Należy ci się solówka. – obdarował mnie szerokim uśmiechem i wskazał ręką, abym poszedł do chłopaków.
Stanąłem między wesołym Hazzą, a przygnębionym Louis’em. Nałożyłem słuchawki na uszy. Kiedy usłyszałem znajomą mi melodię zacząłem robić to co kocham. Śpiewać. A moje serce zaczęła rozpierać radość z osiągniętego sukcesu. W końcu udało mi się udowodnić, że też potrafię coś w tym zespole. Z rozradowanym sercem, oddałem się śpiewaniu które wypełniało moje serce.

Oczami Alex.

Kiedy wróciłam do domu, chłopacy już buszowali w lodówce. Widząc smutną minę Zayn’a, usiadłam obok niego i przytuliłam się. Kiedy podniósł głowę i na mnie spojrzał, odskoczył i spadł z krzesełka. Chłopacy odeszli od lodówki i spojrzeli na mnie. Lou pierwszy wybuchł śmiechem.
- Marchewkowa dziewczyna, wróciła ! – krzyknął i wyszedł z kuchni jedząc marchewkę.
- No brawo, w końcu ktoś poprawił humor Louis’owi. – uśmiechnął się Liam i usiadł naprzeciwko mnie.

Zayn po chwili się podniósł i trochę zmieszany usiadł na swoje miejsce. Jeszcze raz na mnie spojrzał i wysłał mi nieśmiały uśmiech.
- Znowu rudy ? – spytał, przełykając ślinę.
- Nie podoba ci się ! – krzyknęłam tak głośno, że Harre’mu wypadła z ręki szklanka.
- Podoba, podoba…
- Zostaw. – powiedziałam, wyrywając moją rękę z jego uścisku. – Najwyraźniej tylko Louis’owi się podobam. – burknęłam i wyszłam z kuchni.
Wbiegłam po schodach do góry i zerkając na minę Zayn’a weszłam do pokoju Louis’a. Kiedy zobaczyłam jego uśmiech na twarzy, na mój widok, sama się rozpromieniłam. Usiadłam obok niego i zabrałam mu marchewkę z budzi, po czym sama ją ugryzłam.
- Tak niewolno. – pogroził mi palcem i wyciągnął z małego pudełeczka na parapecie kolejne pomarańczowe warzywo.
Odłożyłam pudełeczko na łóżko i siadając na parapecie wyjrzałam przez okno. Zobaczyłam tłum ludzi stojący pod naszym domem, którzy trzymali w rękach kartki i zdjęcia.
- Czy coś się dzisiaj stało ? – spytałam i wróciłam wzrokiem do Lou.
Zakrztusił się. Zeskoczyłam z parapetu i zaczęłam uderzać go w plecy, dopóki kaszel nie ustąpił.
- Dzięki. – odpowiedział i wstał.
- To co dzisiaj się stało ? – powtórzyłam pytanie.
Odwrócił się na pięcie w moją stronę. Zauważyłam w jego oczach niepokój i strach. Obawiał się czegoś… Ale czego. Podeszłam do niego i kładąc mu ręce na ramionach spojrzałam znowu w jego niebieskie oczy, tak bardzo przepełnione strachem.
- Chodzi o Eleonor. – wyszeptał. – Czasem jest w tłumie fanek i mnie obserwuje. Czuje się winny…
- Nathalie mi o wszystkim powiedziała. – uśmiechnęłam się do niego, ale on się nie odwzajemnił. Spuścił głowę i wbił wzrok w podłogę. – Nie martw się. Może musisz po prostu z nią porozmawiać.
- Boje się tej rozmowy… - zamyślił się. – Ja ją nadal kocham. – dodał jeszcze ciszej, jakby się bał że ktoś usłyszy jego słowa.
- Rozumiem…
- Nie rozumiesz. – zerwał się z miejsca. – Tęsknie za jej kasztanowymi włosami, które zawsze pachniały truskawkowym szamponem. Jej szczerym, pięknym uśmiechem. Za jej zielonymi oczami, które za każdym razem kiedy na mnie spojrzała wypełniały się radością. Tęsknie za tym, jak jej nos marszczył się kiedy się śmiała a ja mogłem pocałować ją w czubek nosa, jeszcze bardziej ją rozweselając. Jej różowe usta… To za nimi najbardziej tęsknię.  Kiedy przypomnę sobie ich słodki smak czuję jakbym stracił sens życia. Kocham Nathalie, ale to nie to samo. – spuścił głowę.
- Przecież jesteście zaręczeni… - powiedziałam zaskoczona jego słowami.
- Kiedy wraca się myślami do przeszłości, zdajesz sobie sprawę, że twoje przyszłe życie stoi pod ogromnym znakiem zapytania. – szepnął i głośno westchnął, po czym wtulił twarz w moja bluzkę.
Uśmiechnęłam się i pogłaskałam go po głowie.
- To rozumiem. – powiedziałam i pocałowałam go w czoło.
W tym samym momencie do pokoju wszedł Zayn. Louis odsunął się ode mnie, a Zayn podszedł bliżej. Podał mi małą stokrotkę i uśmiechnął się szeroko.
- Ładnemu, we wszystkim ładnie. – szepnął i mnie pocałował.

Oczami Niall’a.

Usiadłem na łóżku w moim pokoju i leżałem na nim rozmyślając, dopóki progu nie przekroczyła Kat. Spojrzałem na jej roześmianą twarz, ale nie mogłem odwzajemnić jej uśmiechu. Czułem się winny tego, co teraz czuję. Spojrzała na mnie swoimi brązowymi, przenikliwymi oczami i stanęła naprzeciwko mnie.
- Powiedz, że mnie kochasz. – szepnęła i złapała mnie za ręce.
Uniknąłem jej wzroku i spojrzałem na gitarę stojąca za nią, która przyglądała się scenie, która zaraz miała się odbyć.
- Niall ? Czy ty mnie jeszcze kochasz ? – spytała.
- Nie będę cię oszukiwał… - szepnąłem i odważyłem się spojrzeć jej głęboko w oczy. – Nasza miłość była ulotna jak dym z papierosa.
- Kochanie… - szepnęła, a po jej zarumienionych policzkach pociekły łzy. – Nie wierzysz w to co mówisz… - dodała po chwili.
- Kat… - złapałem ją za rękę. – Nie kocham cię. – powiedziałem te trzy słowa, wiedząc że wychodząc z moich ust złamią jej serce.
- Tylko zmarnowałam z tobą 2 lata mojego życia. – powiedziała i odepchnęła mnie od siebie, w nagłym przypływie adrenaliny. – Te dwa lata, które ty mi podarowałeś. – powiedziała krztusząc się łzami.
Nie odpowiedziałem, chciałem, żeby dała upust swoim emocjom, które tlą ją od środka.
- Dziękuję, że uratowałeś moje serce, a potem potraktowałeś je jak ogryzek. Wrzuciłeś do śmietnika, razem z innymi śmieciami ! – krzyknęła i zaczęła pakować swoje rzeczy do czarnej torby.
Zachowywałem się jakbym jej nie znał. Jakbym nie kochał. I tak było… Przez te dwa lata, niczego się o sobie nie dowiedzieliśmy. Nie zaszło między nami nawet najmniejszej zmiany, która by prowadziła nas naprzód. Ona spędzała cały czas w szkole, a ja w studiu. Może teraz powinienem skupić się na karierze ?  Na tym co naprawdę kocham. To nie była prawdziwa miłość… Tylko zauroczenie, które powstało między nami kiedy pomagałem jej walczyć z chorobą. Cieszę się, że teraz może żyć pełnią życia. Może oddać się cała tańcu i nie musi zwracać uwagi na zawadzającego partnera. Nikt z nas nie udawał… Ale nadal wierzę w prawdziwą miłość i jestem pewien, że przyjdzie na mnie pora. Kiedy zakocham się i odczuję tęsknotę, choćby z naszej parominutowej rozłąki. Czasem ogarnia mnie strach. Strach przed, tym, że już nigdy nie zostanę pokochany.  Bardzo bym tego chciał, ale wiem że to poczeka. W końcu prawdziwa miłość poczeka.

 Oczami Louis’a.

Obudziły mnie piski dziewczyn. Wstałem leniwie z łóżka, aby zamknąć okno, ale kiedy otworzyłem oczy zdałem sobie sprawę, że jest już zamknięte. Poszedłem zrezygnowany do łazienki i ubrałem czerwone spodnie oraz białą bluzkę w czarne paski. Od razu poszedłem do kuchni, gdzie siedziała Alex. Uśmiechnąłem się do niej i tym razem ja zabrałem jej marchewkę.
- O nie… - spojrzała na mnie oburzona.
Wstała z krzesełka i zaczęła gonić mnie po całej kuchni. Kiedy nie miałem już sił przystanąłem i wtedy poczułem jej zimne dłonie na mojej szyi. Wskoczyła mi na barana i owinęła ręce wokół mojej szyi. Wsadziłem marchewkę do buzi i łapiąc rudowłosą za nogi zacząłem z nią biegać. Słyszałem tylko jej dźwięczny śmiech i zapach jej perfum, który unosił się w całej kuchni.
Nagle do kuchni wbiegł Zayn i spojrzał na nasze roześmiane twarze. Alex zeszła z moich pleców i stanęła obok mulata, która zmierzył mnie wzrokiem.
- Robię się zazdrosny. – burknął.
- I dobrze. – powiedziała Alex i klepnęła go w tyłek, na którym miał założone czarne bokserki z napisem: „ Duży może więcej. ’’
Zayn spojrzał na nią, a potem chwycił ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie.
- Duży może więcej, hę ? – spytała. – To pokaż ! – znowu uderzyła go w pośladki i zaczęła uciekać.
Zayn spojrzał za uciekającą dziewczyną. Pokręcił głową z niedowierzaniem i zaczął ją gonić. Kiedy oboje zniknęli mi z oczu, napiłem się wody i wyszedłem przed dom do fanek. Znowu zobaczyłem wśród nich Eleonor. Już miałem wrócić do środka, ale zrezygnowałem. Podszedłem do piszczącego tłumu, nie spuszczając z niej wzroku. „ Teraz albo nigdy. „ – pomyślałem.

Oczami Niall’a.

Nagle do mojego pokoju, wbiegła Alex a za nią Malik. Uśmiechnąłem się i patrzałem jak Alex próbuje uciec mulatowi. W tej chwili im zazdrościłem… Chciałbym poznać taką miłość, jaką oni siebie darzą. Szczera, prawdziwa i odwzajemniona. To najważniejsze. Zawsze mogą na siebie polegać…
- Gdzie jest Kat ? – spytała nagle rudowłosa, zatrzymując Zayn’a ręką.
Poczułem, że się rumienię, a uśmiech z mojej twarzy znika, a na jego miejsce pojawia się  mina zakłopotania.
- Wyprowadziła się. – wydukałem i wstałem z łóżka.
- Jak to ?! – krzyknęła i zaczęła mierzyć mnie wzrokiem.
- Już nie jesteśmy razem… - powiedziałem i zacząłem pstrykać palcem w pojedyncze struny gitary.
- Gdzie jest ?
- Nie wiem… - wzruszyłem ramionami i spojrzałem na jej twarz.
Oprócz wypieków na buzi, malował się również na niej niewyraźny uśmiech, który sygnalizował kłopoty.
- Tylko się dowiem, czy ja to wina… - pogroziła mi palcem. – Zabije. – syknęła i wyszła z mojego pokoju.
Zayn wysłał mi ostrzegawcze spojrzenie i wybiegł za dziewczyną.

Oczami Kat.

Wsiadłam do pociągu i usiadłam  na samym końcu, gdzie przez brudną od błota szybę mogłam obserwować biegnących ludzi z jednego pociągu do drugiego. Żegnających się i witających. Smutnych i wesołych. Ja należałam do tych smutnych. Zaczęłam mówić sama do siebie, po czym zaczęłam rozglądać się po przedziale, czy nikt mnie nie słyszy. Ścisnęłam w ręku komórkę, z nadzieją że jeszcze zadzwoni. Dlaczego się łudziłam ? Przecież mnie już nie kocha… Powinnam uszanować jego decyzję. Zapomnieć. Powinnam myśleć o marzeniach, a nie o wspomnieniach, które nie dawały mi spokoju. Za każdym razem kiedy chciałam je odgonić one wracały. Zanim pociąg ruszył zacisnęłam mocniej powieki, aby nie uronić ani jednej łzy. Już nigdy więcej… Przeczesałam włosy ręką, i wtedy do wagonu wbiegła Alex. Zdyszana spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.
Złapała mnie za rękę i wyciągnęła z pociągu. Stanęłyśmy na peronie, a ja czekałam, aż w końcu usłyszę słowa zamiast odgłosy ziajania.
- Idiotka… - szepnęła i wyprostowała się, aby na mnie spojrzeć. – Totalna idiotka…
- Wiem. – spojrzałam do góry, aby łzy nie wypłynęły z kącików oczu.
Chwyciła mnie za ramiona i zaczęła mnie mocną trząść. Czułam jak moja bezwładna głowa rusza się w każda stronę. Przez chwilę miałam nadzieję, że kiedy kuzynka sobie odpuści i puści mnie, ja stracę panowanie nad swoim ciałem. Obezwładniona przez swój własny umysł, wpadnę pod pociąg. Ale tak się nie stało. Kiedy przestała, ja stałam na równych nogach i patrzałam na kokardkę przyszytą do jej bluzki.
- Raz wyjechałam bez pożegnania z nadzieją, że to pomoże. Myliłam się, nie uciekniesz od problemów będzie jeszcze gorzej. – powiedziała i wsadziła kosmyk włosów za ucho.
Spojrzałam na ludzi przechodzących obok nas. Wszyscy się spieszyli. Poczułam pustkę, ale zarazem wiedziałam, że przynajmniej dla kogoś coś znaczę. Z nieśmiałym uśmiechem, który pojawił się na mojej twarzy wtuliłam się w koszulkę kuzynki i poczułam pierwszą łzę na moim policzku, spływającą prosto na czarną kokardkę.
-  To boli… - szepnęłam.

Oczami Claudii.

Zostawiłam w spokoju Nathalie, która cieszyła się wyborem sukni ślubnej. Udałam się do dobrze znanego mi domu. Z uśmiechem na twarzy zapukałam do drzwi, które otworzyłam mi wysoki starsza, kobieta w czarnej sukience. Uśmiechnęła się do mnie i po chwili zawołała do siebie córkę. Stanęłam przed domem i czekając na nią zaczęłam kopać kamień. Kiedy drzwi znowu się otworzyły ukazała się w nich wysoka blondynka, która na mój widok uśmiechnęła się.
- Claudia ? – spytała rozradowana. – Dawno cię ty nie było.
- To przez Harre’go. – uśmiechnęłam się widząc, że to imię już na nią nie działa. – A więc, Julio… Gdzie idziemy ? – spytałam puszczając jej oczko.
- Zwykły spacer. Tego mi trzeba. – znowu na jej twarzy pojawił się uśmiech.
Kiedy wyszłyśmy z terenu posiadłości w której mieszkała, ruszyłyśmy wzdłuż ulicy, która prowadziła za miasto. Obie śmiejąc się i żartując wkroczyłyśmy do lasu, który otaczał budynki mieszkalne tej dzielnicy.

Oczami Liam’a.

Złapałem Ninę za rękę i przeszliśmy przez ulicę, wymijając natrętnych fanów. Odwróciłem się i zobaczyłem, że nadal nas gonią. Z daleko zobaczyłem wóz konny. Przyśpieszyłem i zacząłem ciągnąć za sobą zmęczoną blondynkę. Kiedy doszliśmy, pomogłem Ninie wejść do wozu, po czym sam wszedłem.
- Jak najdalej. – powiedziałem do woźnicy.
Woźnica chwycił mocniej lejce, po czym konie ruszyły a on przyjacielsko poklepał je po karku i wysłał mi uśmiech.
Odwróciłem się i zobaczyłem, że fanki zrezygnowane stanęły a na mojej twarzy pojawił się jeszcze szerszy uśmiech. Objąłem ramieniem Ninę i oparłem się o siedzenie. Dziewczyna położyła mi głowę na ramieniu i zamknęła oczy, oświadczając, że wyobraża sobie scenę z „ Śpiącej królewny”. Po chwili pocałowałem ją w usta, a ona otworzyła oczy i skarciła mnie, że przerwałem jej w kształceniu swojej wyobraźni.
- Myślałem, że to ci bardziej pomoże wyobrazić sobie pocałunek księcia. – powiedziałem i zaśmiałem się.
- Pomogłoby, ale byłam akurat przy scenie z zatrutym jabłkiem. – uśmiechnęła się łobuzersko i wystawiła mi język.

Oczami Louis’a.

Kiedy przynajmniej część fanek odeszła, chwyciłem Eleonor za rękę i wciągnąłem ją za sobą na teren naszej posiadłości. Zaprowadziłem ją za dom, gdzie mogliśmy swobodnie porozmawiać. Uśmiechnęła się do mnie i objęła się ramieniem. Ściągnąłem z krzesła bluzę i nałożyłem ją na nią.
- Dziękuję. – powiedziała swoim aksamitnym głosem.
- Dlaczego ? – spytałem a w jej oczkach pojawiły się iskierki. – Dlaczego mi to robisz ? Przecież, sama to skończyłaś… - położyła mi palec na ustach i wsadziła włosy za ucho przez co odsłoniła swoją piękną twarz.
- Mam narzeczoną… - szepnąłem.
- Nie chcę tego zepsuć. Po prostu… Nie wytrzymuje już bez ciebie. Patrząc na ciebie, stosuje pewną metodę ulgi. – uśmiechnęła się i poprawiła bluzę na swoich ramionach. – Nie zwracaj na mnie po prostu uwagi… - szepnęła.
- Ale ja nie potrafię.
- Potrafisz, jesteś silny. – pogładziła mnie dłonią po policzku, którą chwyciłem i poczułem zapach jej perfum.
- Nie przy tobie.
- Louis… - wypowiedziała cicho moje imię, a w jej oczach stanęły łzy. – Nie psuj tego co masz. Już raz to zrobiłeś, nie powtarzaj swojego błędu. – powiedziała i odsunęła ode mnie swoją rękę.
- Przepraszam. – szepnąłem, a ona zaczęła odchodzić.
Podbiegłem do niej i chwyciłem ją za ramię. Uniosła wymalowane, długie rzęsy i spojrzała na mnie pięknymi, zielonymi oczami.
- Nie przestałem cię kochać. – powiedziałem.
- Ale jednak potrafisz kochać też kogoś innego. – uśmiechnęła się i przejechała palcem pod okiem, powstrzymując łzę przed wypłynięciem.
- Ale to ciebie darzę większym uczuciem.
- Więc odsuń je w ciemny kąt i trwaj przy tym co masz. – powiedziała i odeszła, zostawiając po sobie tylko zapach fiołkowych perfum.

Oczami Harre’go.

Usłyszałem trzaśnięcie drzwiami. Wstałem i zobaczyłem Louis’a. Na jego twarzy malowała się rozpacz i gniew. Zostawiłem kota na kanapie i podszedłem do przyjaciela. Spojrzał na mnie, a jego niebieski oczy zgasły. Nie było w nich znanej każdemu radości. To wszystko zniknęło. Prysło jak bańka mydlana. Przytuliłem go do siebie, a on zaczął wylewać wszystkie swoje żale w moją marynarkę. Pogładziłem go delikatnie po włosach i pocałowałem w czubek głowy. Poczułem, że przez jego cierpienie sam cierpię. Na mój policzek upadła pierwsza łza, a za nią kolejne. Lou podniósł się i zobaczyłem jego czerwone oczy i napuchnięta twarz. Odsunął ręką włosy na bok i wysłał mi wymuszony uśmiech. Wytarłem dłońmi mokre policzki i biorąc przyjaciela za rękę poszliśmy do mojego pokoju. Usiedliśmy naprzeciwko siebie na łóżku i zaczęliśmy rozmowę.
Louis powiedział mi o jego rozmowie z Eleonor i ich uczuciach. Sam nie wiedziałem co mam myśleć.
- Miłość to wybór. – powiedziałem do niego.
-Tylko, że ja nie potrafię wybrać.
- Jeśli kochasz dwie osoby naraz, wybierz tą drugą, bo gdybyś naprawdę kochał tą pierwszą nie zakochałbyś się w tej drugiej. – zacytowałem i uśmiechnąłem się do przyjaciela.
- Masz rację. – powiedział i otarł policzki.
- Nie ja, tylko Johnny Depp. – oboje się zaśmialiśmy.
Objąłem Lou ramieniem, a on rozczochrał mi ręką włosy.
- Dziękuję, loczku. – powiedział i objął moją twarz.
- Nie ma za co. – powiedział i wystawiłem mu język.
Poczułem jego usta na moim policzku, a potem jego ręce pod moją bluzką.
- No chodź, do mnie… - zaczął poruszać brwiami.
- Nie ma mowy ! – krzyknąłem, śmiejąc się.

__________________________________________

I jak podoba wam się ? Wieczorem dodam nowy rozdział, bo jutro jadę na komunię więc nie wiem czy się wyrobię ;(

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Fajna część. Szkoda, że Kat nie jest z Niallem. Czekam na następną ;)

Anonimowy pisze...

W weekend miałaś dodawać po dwa party więc dzisiaj wieczorem mogłabyś dodać dwa .