czwartek, 17 maja 2012

Opowiadanie (part 33)


Oczami Nathan’a.

Przemierzając ulice w czarnych okularach, które zasłaniały mi pół twarzy i kapturze na głowie, myślałem o Julii. Ta dziewczyna ciągle zaprzątała mi głowę… Zakochałem się… A kiedy przypominam sobie jej wargi, które wtedy w samochodzie dotknęły moich ust czuje ogarniające mnie ciepło, które ogrzewa moje serce. Serce, które kiedyś było zimne jak lód i przełamane na dwie połówki, które ciągle dawały mi znać o nieszczęśliwej miłość. Przeszkadzały mi w życiu… Serce przeszkadzało mi w życiu, ale naprawiła to Julia. Zadziałała jak skuteczny, syrop na kaszel. Uleczyła mnie do końca.
Postanowiłem pójść i znowu zaczerpnąć leku, dzięki któremu mogę cieszyć się życiem. Po chwili doszedłem do małego domku, lekko zapukałem do drzwi, które otworzyła mi jak zwykle smutna, starsza kobieta – mama Julii.
- Dzień dobry. Jest Julia ? – spytałem i zdjąłem okulary.
- Tak. – odpowiedziała cicho, odwróciła się i zawołała córkę.
Schyliłem się i zerwałem jeden z tulipanów, który rósł obok dróżki prowadzącej do domu i kiedy kobieta na mnie spojrzała podałem go jej. W końcu ujrzałem na jej szarej twarzy, szeroki uśmiech.
- Dziękuję. – powiedziała chwytając kwiat i odeszła kiedy przyszła Julia.
Udaliśmy się w nasze miejsce w lesie. Przystanęliśmy nad rzeką i usiedliśmy na leżących na ziemi pniach drzew. W uszach słyszałem tylko szum, jaki powodowała rzeka zderzająca się z kamieniami i liśćmi, a w oczach mienił mi się piękny kolor włosów Julii.
- Masz dziewczynę ? – spytała, zerkając na mnie.
- Nie, ale mam jedną na oku. – uśmiechnąłem się.
Zauważyłem na jej twarzy zakłopotanie, a z jej twarzy piękny, szeroki uśmiech zeszedł.
- Jaka ona jest ? – spytała, nie odrywając ode mnie wzroku.
Teraz zrozumiałem… Nie domyśliła się.
- Jest inteligentna, ma piękny uśmiech… Cała jest piękna. – zaśmiałem się. – Świetnie się ze sobą dogadujemy… Czuję się przy niej wolny i szczęśliwy. Dwoma słowami: Kocham ją.
Widziałem jak jej wzrok podąża za tłem, który rozciągał się za mną. Nie chciała utrzymać ze mną kontaktu wzrokowego, dopóki nie odważyła się odezwać.
- Pewnie jest modelką… - powiedziała i zaśmiała się ironicznie.
- Nie, nie jest. – powiedziałem i wstałem. – Ale ma figurę modelki.
- Znam ją ?
- Oczywiście, że ją znasz. – podałem jej ręce, i podpierając się o nie wstała i spojrzała na mnie mierząc moją twarz niebieskimi oczami. – To ty, Julio. – szepnąłem.
Widząc jak jej oczy zaiskrzyły się, chwyciłem jej drobną twarz w ręce i złączając nasze usta w jedność, czułem jak ciarki przeszły po moim ciele, a moczary przeszłości odeszły, a w sercu zagościło nowe uczucie – miłość.

Oczami Meg.

Usiadłam wygodnie na łóżku i pijąc kawę zaczęłam wertować strony internetowe.  Czułam jak znowu zły humor opanowuje mój umysł. I tak jest prawie codziennie… Chodzę zła, przez to, że dzisiejsza herbata była za słodka albo, przez to że przyjaciółka po raz kolejny mnie olała. Albo przez to, że najzwyczajniej w świecie tęsknie ? Kogo to obchodzi ? Na niczym się nie mogę skupić. Po prostu, nie potrafię. Tak jakbym myślami była gdzie indziej. I jestem… Nadal jestem na ławce, na której siedziałam z Niall’em. Na samą myśl o jego imieniu, o nim czułam jak stado motyli najeżdża na mój brzuch, gilgocząc mnie swoimi skrzydłami. Kiedy skończyłam spędzać z nim czas, każdy dzień wydaje mi się wyglądać jak piątek trzynastego…
Usłyszałam cicha melodię, dzięki której ocknęłam się i zaczęłam szukać telefonu. Zeszłam z łóżka, odkryłam kołdrę,  przerzuciłam poduszki i znalazłam komórkę na której wyświetlaczu pisało „ Masz 1 nową wiadomość. „ Otworzyłam ją i przeczytałam:
„ Tak mało czasu… Tak dużo do zrobienia… Tak dużo myśli… I tylko jedna Ty. Niepowtarzalna…. Przepraszam. Tęsknie. – Niall. „
Uśmiechnęłam się widząc ten sms i wystukując na klawiaturze telefonu: „ Nie mogę się doczekać kiedy się zobaczymy. „ usłyszałam, stukanie w okno.
Odłożyłam telefon i otworzyłam okno, przez które wystawiłam głowę. Zobaczyłam blondyna stojącego na dole, który mi machał.  Wybiegłam szybko z pokoju i zbiegając po schodach dobiegłam do drzwi wejściowych. Otworzyłam je i spojrzałam na niebieskookiego.
- Co tu robisz ? – zaśmiałam się.
- Nie mogłem dłużej bez ciebie wytrzymać. – powiedział i podchodząc do mnie pocałował mnie. – Przepraszam, za moją nieobecność. – szepnął a ja utopiłam wszystkie wątpliwości w jego niebieskich oczach, jak ocean.

~ Miesiąc później.

Oczami Eleonor.

Louis. Imię, które uszczęśliwia mnie jak rzadka, czterolistna koniczyna. Które nigdy mi się nie znudzi i zawsze będzie miało swój akt w moim życiu. Ludzie uzależniają się od siebie. Tak jak my. Nie widzę świata poza nim, tak jak on poza mną. Szczera miłość, która nigdy nie zgaśnie jak tandetna lampka nocna.  Jest moim przyjacielem, kochankiem i chłopakiem w jednym. Trój pak bez którego nie wyobrażam sobie życia.
Uśmiecham się widząc wystawy sklepowe w paski lub marchewki w sklepie na stoisku z warzywami. Wszystko przypomina mi o nim. Tak wygląda miłość…
Nie chciałam wstawać z łóżka, wiedząc, że leży obok mnie a jego ręka przepasa mnie w pasie. Jego oddech łaskocze mnie po czyi i jego owłosione nogi drapią mnie. Odwróciłam się w jego stronę i lekko pocałowałam go w czubek nosa.
- Cześć, piękna. – usłyszałam, po czym ujrzałam niebieskie oczy Lou.
- Witaj. – powiedziałam i musnęłam lekko jego usta wargami.

~ Wieczór.

Oczami Alex.

Szłam londyńskimi ulicami razem z Claudią i Nathalią. Niektórzy ludzie nas zaczepiali i co było dziwne prosili nas o autografy. Z uśmiechem na twarzy podpisywałam ich koszulki, kartki czy ciało. Teraz dowiedziałam się co czują chłopacy dzięki fankom… Szczęście z tego, że dla kogoś znaczysz tak wiele i nawet głupi podpis uszczęśliwi tą osobę… To takie proste, a tak bardzo uszczęśliwiające.
Po chwili zauważyłam jak Claudia odczytuje sms’a i uśmiecha się od ucha do ucha, potem szturchnęła Nathalie i obie spojrzały się na siebie porozumiewawczo.
- Czy o czymś nie wiem ? – spytałam.
- Nie… - zaprotestowała Claudia. – Po prostu musimy iść, chłopacy już wrócili. – puściła mi oczko i zaczęła nas prowadzić w stronę domu chłopców.
Wracając nie mogłam oderwać wzroku od oświetlonych budynków i ulic, które mieniły się pięknymi, żywymi kolorami. Każda ulica, każdy budynek, kamienica czy domek różniły się od siebie. Halloween, święto które kocha każdy Brytyjczyk. Dzieci, a nawet dorośli chodzili po przebierani w śmieszne bądź straszne stroje. Jeden był zombie, drugi wampirem a kolejny Frankenstein’em … W oknach stały dynie, których różnorodne twarze lub wzory oświetlały świece w środku warzywa.
Doszliśmy… Już przeszłam przez furtkę i zbliżałam się do drzwi, kiedy Nathalie mnie zatrzymała. Odwróciłam się i spojrzałam na jej roześmianą twarz.
- Pójdziemy do ogrodu. Przynieś picie. – powiedziała i razem z przyjaciółką poszły w stronę ogrodu, a ja weszłam do domu.
Przywitała mnie ciemność, zapaliłam lampkę, która stała w holu, ściągnęłam buty i udałam się do kuchni. Zauważyłam przyklejoną małą, zieloną karteczkę do lodówki. Podeszłam i przeczytałam napis: „ Nic stąd nie bierz, wszystko jest już w u góry. „ Zrywając karteczkę weszłam schodami do góry i na drzwiach od Zayn’a pokoju znalazłam kolejną karteczkę: „ Wchodzisz na własną odpowiedzialność. „ Zaśmiałam się i bez chwili namysłu otworzyłam drzwi i zamarłam.
Zobaczyłam świecie ustawione po całym pokoju, a w powietrzu unosił się słodki zapach wanilii. Przeszłam przez próg i zobaczyłam przygotowany stół, na którym stały dwie, oddzielne świecie, butelka wina i dwa kieliszki. Obok stał Zayn. Ubrany w czarny garnitur i białą koszulę, a wokół jej kołnierzyka była zawiązany czarny krawat, podszedł do mnie i podał mi rękę, którą chwyciłam. Zanim zdążyłam coś z siebie wydusić położył mi palec na ustach i zaprowadził na krzesełko, na którym usiadłam. Czułam jego spocone ręce, które trzymały mnie nadal za dłoń, którą po chwili puścił i chwytając w ręce butelkę wina, wlał jej zawartość do kieliszków. Podał mi jeden z nich i pomagając mi wstać zaprowadził mnie na balkon. Wyjrzałam przez niego i zobaczyłam naszych przyjaciół stojących w rządku. W jednej chwili, wszyscy się odwrócili, a litery wypisane na tyłach ich koszulek utworzyły napis „ Wyjdziesz za mnie ? „. Spojrzałam zaskoczona na Zayn’a, a on w tej samej chwili klęknął przede mną, a ja wypuściłam kieliszek z dłoni, który wypadł przez barierkę balkonu i rozbił się o chodnik. Mulat zaśmiał się i wyciągając z kieszeni czarne pudełeczko, otworzył je przede mną i powiedział powoli i wyraźnie:
- Czy ty Alex Bryant zechcesz zostać moją żoną ?
Poczułam jak do oczu napływają mi łzy szczęścia, które po chwili zaczęły lądować na moich zimnych policzkach i jedyne co z siebie wydusiłam to:
- Tak.
Zayn nałożył na palec od mojej drżącej ręki pierścionek i biorąc mnie na ręce zamknął mój świat w żelaznym uścisku.

~ Miesiąc później.

Oczami Harre’go.

Święta. Najpiękniejsze i najradośniejsze trzy dni w życiu PRAWIE każdego człowieka… Przynoszą ze sobą wiele wspomnień,  a najpiękniejsze powinny być z dzieciństwa. Ta radość z otrzymanego prezentu i przytulnej, rodzinnej atmosfery. Ale to nie dla mnie… Za każdym razem kiedy myślę o świętach, myślę o tych  pierwszych ŚWIĘTACH, który były po rozwodzie moich rodziców. Nie były takie same jak poprzednie… Widziałem mamę w okropnym stanie. Płakała. Przepraszała. Płakała. Nie miała za co przepraszać… To nie przez nią jej małżeństwo się rozpadło. Ona niczym tu nie zawiodła.
Ale teraz próbuję patrzeć na to inaczej. Jadę samochodem do mojego rodzinnego domu z Claudią i jej mamą. Nasi rodzice, postanowili się poznać. Widziałem smutek na jej twarzy, spowodowany brakiem  ojca, ale próbowała się cieszyć tym co ma… Czasem mam wątpliwości co do tego, czy aby na pewno jest ze mną szczęśliwa. Nie kontynuuje nauki, bo woli spędzać ze mną czas, który JA mam wolny po roboczych dniach. Nie podąża za swoimi marzeniami, bo pomaga mi uzupełniać MOJE marzenia. Ostatnio Louis zadał mi pytanie, który zaważyło na moim zdaniu o jej uczuciach: „ Jesteś pewien, że nie podcinasz jej skrzydeł, zamiast pomóc jej znów nauczyć się latać ?” I tak doszedłem do tego, że ja jestem powodem dla którego wszystkiemu odmawia.
Kiedy dojechaliśmy przywitałem się z mamą i ojczymem, oraz siostrą Gemmą i przedstawiłem im mamę Claudii – Kristen. Widziałem łzy w jej oczach, kiedy rozmawiała z moją mamą o tym co się stało… Ale była silna, bo żadna z tych łez nie wyszła na przywitanie z jej policzkiem.
Uścisnąłem mocniej Claudię i udaliśmy się do mojego starego pokoju, gdzie nie zaszła żadna zmiana od mojego wcześniejszego wyjazdu. Te same meble, kolor ścian i nawet kartki, które parę miesięcy temu popisałem leżały nadal na tym samym miejscu. Claudia usiadła na łóżku, a ja postawiłem walizki przy szafie i uśmiechnąłem się do niej. Po chwili usiadłem obok niej i przebierając palcami między końcówkami jej włosów poczułem przyjemny zapach puddingu, który dochodził z dołu.
- Chodź... Zaraz twoja mama będzie nakrywała do stołu. Musimy jej pomóc. – powiedziała cicho i chwyciła mnie za rękę.
- Zanim zejdziemy… Musze Cię o coś spytać…
- A więc słucham.
- Czy jeśli 4 lata temu nie poznałabyś mnie prawdopodobnie, byłabyś już na drugim roku studiów i dążyła do zrealizowania swoich celów i marzeń ? – wypowiadając to pytanie, czułem jak krew płynąca do mojego serca, spowolnia przez co wszystko zaczęło zwalniać tempa, a ja poczułem zawroty głowy.
I stało się to, czego się obawiałem… Spuściła wzrok i wbiła go w martwy punkt na podłodze, dokładnie analizując to co ma teraz powiedzieć.
- Nie wiem, Harry. Nie myślałam o tym… - szepnęła i uniosła lekko lewy kącik ust.
- Jeśli usunę się z twojego życia, zrobisz to co zawsze chciałaś ?
- Nie ! – krzyknęła i odsunęła się ode mnie. – Zawsze chciałam zaznać prawdziwej miłości, którą teraz mam i tą, która teraz robi mi wyrzuty z powodu… No właśnie z jakiego powodu ?
- Widzę jak się przy mnie marnujesz. – powiedziałem i chwyciłem jej drobną twarz w moje ręce. – Nie chcę, abyś u mojego boku odstąpiła od swoich marzeń. Powinnaś bez patrzenia na mnie iść na przód.
- A czy nie przez to rozpadł się związek Kat i Niall’a ? – spytała ze łzami w oczach.
Puściłem jej twarz i tym razem ja spuściłem wzrok, żałując tego, że zapytałem….
- Miałaś rację… Chodźmy na dół. Później do tego wrócimy. – wymusiłem uśmiech i wyszedłem z pokoju.

Oczami Niny.

- Wszyscy już dawno są w swoich domach, tylko my utknęliśmy w Londynie. – zaczął narzekać Liam, a ja szukałam nadal kluczy od domu w pokoju Alex.
- Nie moja wina, że zgubiłeś klucze, a te jedyne zapasowe zapadły się pod ziemie. – powiedziałam i wsadziłam rękę w głąb szuflady.
Odwróciłam głowę i zobaczyłam jak Liam w palcach przekręca zakończenia poduszki. Zostawiłam szufladę i usiadłam obok niego. Położyłam rękę na jego nodze, a druga przejechałam po jego rozgrzanym policzku.
- Cierpliwości. – szepnęłam. – Znajdę… Uwierz nie mogę się doczekać kiedy zobaczę się z twoją mamą. – uśmiechnęłam się i wstałam.
Po chwili poczułam jego ręce na moich biodrach, a potem wylądowałam na jego kolanach. Zarzuciłam mu ręce na szyję i zaśmiałam się.
- Czy użyłaś sarkazmu ? – spytał.
- Oczywiście, że nie. Uwielbiam twoją mamę. Jest taka opiekuńcza względem ciebie, kochana i to słodkie jak opowiada czasy kiedy byłeś mały…. – chciałam kontynuować, ale uciszyły mnie usta Liam’a.
Odwzajemniłam pocałunek i po chwili czułam jak jego ręką wędruje pod moją bluzką. Odsunęłam się i zaśmiałam.
- Przed chwilą spieszyło ci się. – powiedziałam i wróciłam do wertowania szuflady. – Mam ! – krzyknęłam i pomachałam kluczem przed twarzą bruneta.
- Co to jest ? – spytał i podniósł kartkę, która leżała na podłodze.
- Odłóż to… - powiedziałam. – To Alex ! – krzyknęłam, ale on rozłożył kartkę i zaczął czytać.
Patrzałam jak jego mina twarzy diametralnie się zmienia… Z rozradowanej do zaskoczonej.
- Alex coś przed nami ukrywała… - powiedział i podał mi kartkę.

Oczami Niall’a.

Taksówka zatrzymała się przed domem. Pomogłem wysiąść Meg i wyciągnąłem walizki z bagażnika. Zanim doszliśmy, drzwi otworzyła moja mama i podbiegła do mnie, rzucając mi się na szyję.
- Jak ja tęskniłam ! – krzyknęłam i zaczęłam całować mnie w każdy punkt na twarzy.
Nie widziałem Meg, ale w uszach odbijał mi się dźwięk jej śmiechu. Kiedy mama się ode mnie odsunęła i podeszła do brunetki uśmiechnęła się.
- Mamo, to jest Meg.
- Niall ! – usłyszałem krzyk i zobaczyłem w progu mojego brata – Greg’a.
Podbiegłem do niego i uścisnąłem się z nim. Po chwili za nim zobaczyłem wychodzącą zza drzwi ciężarną Paulinę. Nie zmieniła się… Nadal te same roześmiane oczy i piękny uśmiech. Ale oprócz sympatii nic do niej czułem. Cieszyłem się, że odnalazła szczęście z moim bratem.
- Który miesiąc ? – zapytałem podchodząc do niej.
- Ósmy. – zaśmiała się i przywitała ze mną.
Po chwili przyszedł również mój tata, który kiedy mnie zobaczył rozpłakał się jak małe dziecko. Czułem niewyobrażalne szczęście, że znowu mogę spędzić czas z rodziną. Chwyciłem brunetkę za rękę i zacząłem prowadzić ją w stronę wejścia.
- To twoja była ? -  spytała.
- Tak, ale nie masz o co się martwić. – puściłem jej oczko i weszliśmy do środka.

Oczami Louis’a.

Przywitałem się z dziadkiem Eleonor i weszliśmy do salonu, gdzie siedziały już obie rodziny – Calder i Tomlinson. Na początku rzuciłem się w ramiona mojej matki, za którą najbardziej tęskniłem.
- Och, syneczku. – szepnęła i pocałowała mnie w policzek.
- Też tęskniłem. – zaśmiałem się.
Pół godziny minęło zanim zdążyłem ze wszystkimi się przywitać i wrócić do Eleonor. Usiedliśmy wspólnie przy jednym stole i poczułem, że mój telefon dzwoni, wyciągnąłem go co zobaczyła Eli. Przeczytałem na wyświetlaczy imię „ Liam „ i nacisnąłem „ Odrzuć „.
- Nie dzisiaj. – powiedziałem i uśmiechnąłem się do brązowowłosej.
- Dziękuję… Chcę, abyś przynajmniej te 3 dni spędził odpoczywając w moich ramionach. – szepnęła i przytuliła się do mnie.
- I tak będzie.

Oczami Alex.


Spojrzałam na choinkę, która stała w rogu ogromnego salonu państwa Malik. Kolorowe światełka odbijały się od ścian całego pokoju, białych bombkach i dużej gwieździe, którą nałożył dzisiaj na czubek drzewa tata Zayn’a. Czułam jego rękę zaciskającą mnie w pasie i jego ciepły oddech łaskoczący mnie po szyi. Czułam się winna… Nie wierze, że to nasza ostatnia wspólna Wigilia.
- To nasza pierwsza wspólna Wigilia. – szepnął mi do ucha.
Pokręciłam głową, aby odgonić łzy, które czaiły się w kącikach moich oczu, aby wypłynąć i uśmiechnęłam się.
- Tak, wiem. – powiedziałam.
- Cieszę się, że się zaręczyliście. – powiedziała Trisha, wchodząc do pokoju. – Jeśli wam będzie to odpowiadać to ja mogę zając się organizacją wesela. W końcu musisz o siebie dbać… - uśmiechnęła się i postawiła pudding na stole.
- O tak… Mi to jak najbardziej będzie pasować. – powiedziałam i spojrzałam ukradkiem na uśmiechniętego mulata.
- Dziecko będzie katolikiem ? – nagle spytał nas tata Zayn’a.
- Nie rozmawialiśmy jeszcze o tym. – powiedział Zayn.
- Och. Yassar przestań. – powiedziała mama i obdarzyła wszystkich uśmiechem. – Nakładajcie. – klasnęła dłońmi i podała mi talerz.
- Dziękuję. – powiedziałam i poczułam nagle lekki zawrót głowy.
„ Proszę, tylko nie teraz „. – pomyślałam i złapałam się za głowę. „ Nie teraz… Jeszcze, nie. „ – pomyślałam i poczułam na sobie ręce Zayn’a.
- Wszystko w porządku ? – spytał opiekuńczym głosem.
- Tylko zakręciło mi się w głowie… Pójdę do łazienki. Zaraz wracam. – powiedziałam i wstałam.
Przekraczając próg salonu, nagle poczułam jak ciężar mojego ciała obciąża moje nogi, które nie wytrzymały…  Upadłam na kolana i chwyciłam się za brzuch, przez który przeszedł mnie ostry ból. „ Jeszcze nie teraz. „ – pomyślałam i straciłam przytomność.

Oczami Zayn’a.

„Ciąża jest zagrożona.” – w głowie słyszałem tylko słowa lekarza. „Albo życie matki, albo dziecka.”… „To jej wybór.”
Nie mogłem wyjść z niedowierzania. Mama swoją ciepłą dłonią masowała mnie po plecach a ja w głowie wertowałem wszystkie wspomnienia. To takie śmieszne… Że zwykłe spotkanie w sklepie przemieniło się w ogromną miłość, którą mogę stracić… Przeszliśmy razem przez tak wiele. Pokonaliśmy Kevin’a, Brian’a, dziennikarzy, przeciwności losu, ale wiem, że ze śmiercią nie wygramy… Ona wiedziała od początku, że ciąża jest zagrożona… I podjęła sama decyzję… „ Urodzę dziecko.” – powiedziała cienkim, cichym głosem a ja wstając kopnąłem krzesełko i wyszedłem… Wtedy moja mama pierwszy raz zobaczyła jak płacze… Nie jak umarł dziadek, nie jak umarła ciocia, tylko jak moja narzeczona podjęła decyzję o własnej śmierci. Bez wczesnej relacji ze mną… Czekała na dzień sądu, nie mówiąc mi o tym…
Dla mnie istnieje tylko jedna, jedyna osoba – Alex. Od początku do końca… Nikt inny nie pasuje do mnie i do mojego życia. Nikt inny nie trafia do mojego serca w ten sposób i nie żyje w nim jak Ona. A teraz mogę Ją stracić…

______________________________
I jak ? Podoba się ? Piszcie komcie one mnie motywują ;)

Co do czatu to nie obiecuję ale porozmawiam z Mileną o tym i może wstawimy tego czata ale jeżeli znowu ludzie będą tam pisać takie rzeczy to nie ręczę za  siebie...

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

oo Mam nadzieję że Alex nie umrze :(.
Fajna częśc, robi się coraz ciekawiej ;). A co do czata to osoby które piszą takie rzeczy są żałosne - Natalia

Anonimowy pisze...

Świetna czesc. Bardzo mi sie podoba ;D

Anonimowy pisze...

Hej dopiero od niedawna czytam twoje opowiadanie ale uważam że jest świetne. Kasia

Anonimowy pisze...

Niech alex nie umiera . Niech stracą dziecko ale niech alex żyje . Będą mieli następne dzieci .