sobota, 19 maja 2012

Opowiadanie (part 34)

~ Sylwester.

Oczami Alex.

Przyjaciele organizują ten cudowny dzień wytrwale, próbując mnie jak najbardziej unikać, nie przeszkadzać, nie dotykać. Czuję się jakbym była porcelanową lalką, którą można tak po prostu zbić… Albo ich myślenie, przechodzi na mnie. Liam znalazł wyniki… I pokazał je Zayn’owi. Wiedziałam wcześniej, i nie powiedziałam mu dla naszego dobra. Wiedziałam, że jeśli się dowie będzie tak jak jest teraz… Oddaliliśmy się od siebie. Ja jestem A – pierwsza litera alfabetu, on – Z, ostatnia. A pomiędzy nami stoją inne litery, które zagradzają nam drogę do wspólnego szczęścia. Wiem, że nie jest mu łatwo… Ale mi także.  Jestem w 4 miesiącu ciąży. I zamiast cieszyć się ze mną tymi pięcioma miesiącami, które nam zostały, on się ode mnie odsunął… Od świąt, nie wymienił ze mną, ani jednego słowa, oprócz „ Wiedziałaś. „ … Niby jedno słowo, a to jak je wypowiedział zabolało bardziej niż wystrzelone pociski lub dźgnięcie nożem… Moje postanowienie na Nowy Rok ? Doprowadzić do tego, aby Zayn jeszcze przed śmiercią powiedział, że mnie kocha i wtedy będę mogła odejść… Odejdę szczęśliwa… Moje życie na pierwszy rzut oka może wydawać się nieszczęśliwe, ale gdy się w nie mocniej zagłębić można dostrzec szczęście i jest go naprawdę dużo… Nasze pierwsze spotkanie. Nasz pierwszy pocałunek. Nasze pierwsze wypowiedziane „ Kocham Cię „. Nasz pierwszy raz. On jest dla mnie wszystkim. Zawsze będę przy nim. Ale jeśli nie jest mi dane być przy nim ciałem, będę duszą. Bóg nie będzie miał mi za złe, jeśli nawet się zbuntuje jego rozkazom. W końcu prawdziwej miłości, nic nie stoi na przeszkodzie.

Oczami Kat.

- Szampan, szampan, szampan. – powtarzał w kółko Louis i biegał po całym domu.
Usiadłam w salonie, na kanapie i myślałam o tym co się stało, kiedy mnie tu nie było. Chciałam spędzić święta z rodziną. W Polsce. Nikt nie powinien mi mieć tego za złe… Zobaczyłam jak Alex przechadza się po domu… Każdy ją omijał, ale nie widział. Wszyscy traktowali ją jak ducha… A to żadnemu z nas nie zrobi lepiej, a na pewno nie niej. Wstałam i chwytając ją pod ramię, wyprowadziłam na taras, gdzie wszyscy się krzątali.
- Wiem, że długo ze sobą nie rozmawialiśmy. To wszystko było takie trudne… Ciąża, zaręczyny, TO… - przerwał mi jej śmiech.
- To… - powtórzyła i znowu się zaśmiała. – Nie bój się powiedzieć. „ Zagrożona ciąża. „ Przynajmniej ty nie powinnaś… - szepnęła i spuściła wzrok.
- Przepraszam.
- Już nie przepraszaj… Teraz po prostu bądź i ciesz się życiem… W końcu otrzymałaś druga szansę. – uśmiechnęła się i odeszła.
Odwróciłam się i zobaczyłam jak Claudia z Nathalie zawieszały serpentyny, Louis nadal biegał w poszukiwania szampana a za domem zobaczyłam oddalająca się i przybliżającą sylwetkę Zayn’a. Chciałam pójść do niego, ale na drodze stanął mi Niall. Spojrzałam w jego niebieskie tęczówki, w których niegdyś widziałam cały mój świat… Pogodziłam się z tym, że między nami już nic ma. Może nawet tak będzie lepiej.
- Lepiej będzie jak zostanie sam. – powiedział.
- On pali ?! – krzyknęłam tak głośno, że aż sam Zayn usłyszał mnie przez co schował się za dom i zgasił papierosa o budynek.
- Jego wybór…
- Nie można pozwalać ludziom na wszystko.
- Masz rację… - szepnął. – Czasem trzeba się postawić, ale trzeba też umieć słuchać. Spędziłem wczoraj z nim całą noc. Nigdy nie widziałem na czyjejś twarzy tyle bólu... On cierpi, a teraz musi się oswoić z tą myślą, że dziewczyna którą kocha odejdzie i już nie wróci.
- Ale…
- Spójrz na mnie. – powiedział, chwytając mnie za ramiona. – Zajmij się swoim życiem.  – powiedział i zostawił mnie samą na tarasie.
Usiadłam na krześle i spojrzałam na światło, które przebijało się przez drzewa otaczające dom. W tej chwili pomyślałam o Max’ie. Przez te trzy miesiące on był ze mną, a ja mu nawet nie podziękowałam… Tylko, że to zrodziło się w coś innego o czym on nie ma pojęcia. Próbowałam to ukryć, ale już nie daję rady. To robi się zbyt ciężkie i nie jestem w stanie utrzymać tego na barkach. Owinęłam się mocniej kurtką i wyszłam przez bramkę kierując się w stronę studia, gdzie jego zespół nagrywa piosenki.
Mimo, że Lodynu jeszcze nie przykryła biała kołdra śniegu, to i tak miasto wyglądało pięknie. Ozdabiały je świąteczne ozdoby, które nadal były zawieszone na lampach i nad ulicami a mróz dawał się w kości. Ludzie chodzili poubierani w grube kurtki, czapki i szaliki a ja szłam chodnikiem ubrana jedynie w cienką kurtkę. Idąc czułam ich wzrok na moich plecach, ale kiedy doszłam poczułam się bezpieczniej. Zanim weszłam do środka, stanęłam i spojrzałam w stronę ogrodzenia. Stał tam Max z jakąś brunetką, po chwili pochylił się i pocałował ją w policzek. Poczułam, że kolejny raz odebrano mi to co kocham. Odwróciłam się na pięcie i zaczęłam zmierzać ku pobliskiej kamienicy.
- Kat, czekaj ! – usłyszałam po chwili za sobą, a potem poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę.
Odwróciłam się i zobaczyłam szczęśliwego Max’a. Widziałam jak w jego oczach tliło się podniecenie i radość.
- Cześć. – powiedziałam cicho i wsadziłam kosmyk włosów za ucho.
- Co tu robisz ? – spytał i uśmiechnął się szeroko.
- Chciałam ci coś powiedzieć ale zauważyłam, że jesteś zajęty. – uśmiechnęłam się nieśmiało i wskazałam na odchodzącą brunetkę.
- Ach, tak… - powiedział i podrapał się po głowie.
Spojrzałam w jego szare oczy i poczułam, że robię się co raz bardziej sfrustrowana.
- Odnalazłeś swoją miłość. – zaśmiałam się ironicznie, a do oczu napłynęły mi łzy.
- Tak, odnalazłem. – powiedział nie odrywając ode mnie oczu.
- Musze iść. – powiedziałam i zanim odwróciłam się, Max znowu mnie zatrzymał.
- Nie zostaniesz ?
- Może dogonisz jeszcze swoją dziewczynę…
- Dziewczynę ? – zaśmiał się. – To była moja siostra. To ty jesteś moją odnalezioną miłością. – cicho dodał.
Zanim zdążyłam coś powiedzieć, Max podszedł do mnie i chwycił mnie za ręce a jego ciepły oddech otulał moją twarz. Nie odrywając wzroku od jego oczu mimowolnie się przysunęłam i poczułam ciepło bijącego od jego ciała.
- To co chciałaś mi powiedzieć ? – spytał.
- Że cię, chyba kocham… - wydukałam.
- Już nie mogłem się tego doczekać…  - powiedział i pochylił się nade mną, a ja stanęłam na palcach i nasze usta się zetknęły.

Oczami Nathalie.

Przewieszając jedną z serpentyn nad domem w moje oczy zaświeciło oślepiające światło, przez które niemal spadłam z drabiny. Spojrzałam na dół i zobaczyłam roześmianą Ninę z aparatem w ręku.
- Kiedy ty się wyprowadzisz ? – spytałam i przewróciłam oczami, a ona się zaśmiała.
- Za rok… - powiedziała i wystawiła język.
Kiedy Nina odeszła, wzrok przeniosłam na Claudię, która zawieszała obok mnie serpentyny. Jej kasztanowe włosy niósł ze sobą, do tyłu wiatr a jej zgrabne palce zawiązywały kolorowe tasiemki na nitkach od balonów.
- Co z Harry’m ? – spytałam.
- Spytaj go. – powiedziała nie odrywając oczu od dachu.
- Widzę, że ze sobą nie rozmawiacie… - dodałam.
Spojrzała na mnie a w jej kącikach oczu zobaczyłam srebrne łzy. Wymusiła uśmiech i poprawiła włosy ręką.
- Nie mamy na to czasu. – szepnęła.
Miałam już coś powiedzieć, kiedy poczułam, że drabina pode mną zaczyna się ruszać. Wzrok prze kierowałam na dół i zobaczyłam Jack’a.
- Chodź kochanie, bo się przeziębisz ! – krzyknął z dołu.
- Musze pomóc Claudii…
- Idź. – powiedziała nagle. – Zaraz skończę.
- Dziękuję. – szepnęłam i zeszłam na dół.
Jack objął mnie swoimi szerokimi ramionami, w którym zrobiło mi się cieplej i nie patrząc przed siebie zatopiłam się w jego ustach.

~Wieczorem.

Oczami Claudii.

Spojrzałam na przyjaciół, którzy świetnie bawili się przy muzyce i szampanie, a ja oparta o framugę drzwi obserwowałam ich wyczyny. Po chwili poczułam znajomy zapach perfum, odwróciłam się i zobaczyłam Harre’go. Trzymał w ręce mój płaszcz, a na jego twarzy gościł mały uśmiech.
- Chodź. – podał mi płaszcz i zaczął iść w stronę wyjścia.
Zarzuciłam na siebie ciuch i wybiegłam za chłopakiem. Idąc za nim widziałam tylko jak srebrna poświata, którą rzucał księżyc przechodziła przez loki Harre’go i rozjaśniała jego głowę. Kiedy odwrócił twarz w moją stronę wyglądał jak anioł… Przyśpieszyłam kroku i szłam tym razem z nim ramię w ramię.
- Będziesz miała lepsze życie beze mnie. – powiedział nagle i przystanął.
Stanęłam obok niego i spojrzałam w jego zielone oczy. Oprócz krzyków ludzi odbijających się od murów kamienic słyszałam głośne i szybkie bicie serca Harre’go. Odpięłam powoli jego kurtkę, a on bez słowa patrzał co robię. Kiedy zamek się rozpiął podeszłam do zielonookiego i wkładając zimne ręce pod kurtkę przytuliłam się do jego torsu wsłuchując się w melodię jaką wytwarzało jego serce.
- To z tobą mam najlepsze życie i żadne studia mi tego nie zastąpią. – szepnęłam i poczułam jego rękę na moich plecach.
Spojrzałam w górę i zanim zdążyłam zobaczyć twarz Harre’go poczułam, że coś zimnego ląduje mi na twarzy. Odsunęłam się i rozejrzałam się. Zobaczyłam jak małe płatki śniegu zaczęły zataczać okręgi i lekko upadać na ziemię. Harry się zaśmiał i rozkładając ręce zakręcił się w kółko.
- Nie będę zmuszał cię zmienienia decyzji o swoim życiu, jeśli jest ci dobrze przy mnie to to mi wystarczy. – powiedział i podszedł do mnie. – Miłość, która tli się latami, jak ogień podtrzymywany w kominku. – powiedział i wziął mnie na ręce.
Zaśmiałam się i  zarzuciłam mu ręce na szyję.
- Podobno mężczyzna pragnie grzecznej kobiety, która będzie niegrzeczna tylko dla niego… A mi wystarczysz tylko ty. – powiedział i pochylił się.
- Dziękuję za to, że jesteś. Żyję, bo mam ciebie. – szepnęłam i nie wytrzymując ani chwili dłużej złączyłam nasze usta w jedność.
W tej chwili zapragnęłam, aby naznaczył mnie swoim dotykiem, smakiem i zapachem tak mocno, żeby nikt, absolutnie nikt, mi tego nie odebrał a on został już mój na zawsze.

Oczami Alex.

Zostawiłam szczęśliwych przyjaciół w ogrodzie, poszłam do góry i przechodząc przez korytarz weszłam do łazienki. Zrzuciłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic, z którego leciała ciepła woda, która ogrzała moje zziębnięte ciało i zamoczyła rude włosy.
Kiedy się wykąpałam wyszłam z pod prysznica i przetarłam ciało suchym ręcznikiem, nałożyłam na siebie szlafrok i miałam wyjść kiedy zatrzymało mnie odbicie w lustrze. Stanęłam do niego bokiem i odsłoniłam brzuch. Zaczęłam lekko go masować i nie mogłam nadal wyjść z podziwu, że jeszcze 5 miesięcy a dziecko się urodzi…
Usłyszałam skrzypnięcie drzwi zakryłam brzuch i zobaczyłam Zayn’a. Stanął przede mną i również położył na brzuchu ręce, ponownie go odkrywając.
- Nie zobaczę jak rośnie, jak zrobi pierwszy rok i jakie pierwsze słowo powie… Na odwrót będzie z tobą. Obiecaj mi, że będziesz we wszystkich tych aspektach jej/jego życia. – powiedziałam i chwyciłam go za ręce.
Spojrzał na mnie swoimi czekoladowymi oczami, wertując każdy szczegół mojej twarzy.
- Wiem, że nie przestaniesz mnie kochać, ale będziesz musiał nauczyć się beze mnie żyć. I zdaję sobie sprawę, że za każdym razem kiedy będziesz patrzeć na nasze dziecko, będzie powracał ten ból, ale nie zapomnij… Zawsze będę przy tobie. – dodałam i poczułam jak jego silne, szerokie ramiona mnie obejmują.
- Nie chcę, abyś odchodziła. – szepnął.
- Nie odejdę. – powiedziałam i wraz z wypowiedzeniem tych słów, poczułam jak jego łzy lądują na moim nagim ramieniu.
Odsunęłam się i chwyciłam go za twarz.
- Przeżyj ze mną te 5 miesięcy śmiejąc się i ciesząc, abyś miał więcej wspomnień. Bo wspomnienia nie umierają.
Przetarłam palcem łzy na jego twarzy i lekko musnęłam ustami jego słone wargi.
- Prawdziwa miłość to nie związek idealny, bo taki nie istnieje, ale pełen kłótni i godzenia, łez i uśmiechów. I mimo, że jest ciężko i ma się dość, nie można się poddać, bo wiesz, że z Tą osobą jesteś szczęśliwy niż z kimkolwiek innym. – powiedziałam i uśmiechnęłam się.
- To ja powinienem to powiedzieć. – burknął i cicho się zaśmiał przecierając drżącą ręką łzy. – Teraz ty mi coś obiecaj… Zostaniesz naszym Aniołem Stróżem ? – spytał. – Bez twojej pomocy nie damy sobie rady. Ja nie dam sobie rady.
- Obiecuję. – szepnęłam i przytuliłam się do niego.
Nagle usłyszałam dochodzące z oddali krzyki.
5, 4, 3, 2.. I wraz z krzyknięciem ostatniej liczby Zayn przybliżył się do mnie i namiętnie pocałował nie odrywając wzroku od moich oczu.
- SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU ! – rozległ się głośny krzyk w całym domu, za potęgowany głosem Louis’a.
Odsunęłam się od mulata i głośno zaśmiałam, co po chwili zaciszył jego kolejny pocałunek.
- Kocham Cię. – szepnął i wtulił twarz w szlafrok.


~ 5 lat wcześniej.

Oczami Zayn’a.

Usłyszałem ten sam dźwięk i tą samą melodię, która budzi mnie codziennie. Otworzyłem jedno oko i zobaczyłem Niall’a grającego na gitarze. Po chwili przyszedł Liam, który zaczął śpiewać mi nad uchem, a Louis położył się na Harry’m, który spał ze mną, i zaczął nawijać jego loki na palce oraz lekko muskać jego policzki ustami i nosem.
- Haroldzie, kochanie wstawaj. – szepnął mu do ucha, a Liam nadal krzyczał mi do ucha tekst wymyślonej piosenki.
- Czy nie mógłbyś przynajmniej raz wyszeptać mi miłych słówek ? – spytałem.
- One są zarezerwowane dla Danielle. – wystawił język i wyszedł.
- Jestem głodny… - powiedział blondyn kończąc grać.
- Zayn, wstajemy. – Harry klepnął mnie w biodro i wstał z łóżka.
- Nie chcę. – powiedziałem i nakryłem się z powrotem kołdrą.

~

Ubrany i uczesany wyszedłem z pokoju i idąc w stronę kuchni poczułem przyjemny zapach bekonu. Przekroczyłem próg i zobaczyłem Harre’go przy kuchence, a pozostała trójka siedziała przy stole. Liam pisał na telefonie, zapewne sms do Danielle a Louis i Niall czekali nie cierpliwie na śniadanie, uderzając w stół i krzycząc: „ JEŚĆ ! „. Zaśmiałem się i zająłem swoje tradycyjne miejsce. Po chwili przed każdym z nas znalazł się jeden talerz zapełniony bekonem, a Harry usiadł obok mnie i również zaczął się zajadać swoim daniem.
- Zaraz jedziemy do supermarketu. Wczoraj Niall, opróżnił całą lodówkę. – powiedział Harry podnosząc głowę, z nad talerza.
- Jeść mi się chciało ! – krzyknął, a Louis go szturchnął.
- Ja nie jadę. – powiedziałem. – Nie mam ochoty. – dodałem.
- Jedziesz. – powiedział Liam odrywając wzrok od ekranu telefonu. – Może spotkasz jakąś seksowną fankę. – poruszył brwiami.
Pokręciłem przecząco głową, a Louis kopnął mnie mocno, pod stołem w nogę. Wysłałem mu ostrzegawcze spojrzenie i wróciłem do jedzenia śniadania.
- Musisz zapomnieć o Rebecce. – powiedział  Niall, przeżuwając bekon.
- Dobra. Dobra. – powiedziałem i gwałtownie wstałem. – Pojadę, tylko dajcie mi spokój. – zasunąłem krzesełko i poszedłem do holu ubrać buty.
- Chcemy dla ciebie  jak najlepiej. – powiedział Liam wchodząc za mną.
- Po prostu już jedźmy. – westchnąłem i wyszedłem z domu.
Omijając drzewa poszedłem w stronę garażu, gdzie czekał na nasza piątkę samochód.  Wsiadłem do środka i poczekałem, aż chłopacy przyjdą. Zajmując miejsce z tyłu, poczułem zapach cytryny, który przypomniał mi o cytrynowym szamponie Rebecci. Uderzyłem pięścią w siedzenie i dynamicznie wyprostowałem się kiedy chłopacy zaczęli zajmować swoje miejsca. Louis odpalił silnik i wyjechał z garażu, kierując się w stronę najbliższego supermarketu.
- Nie wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia ? – spytał mnie Liam przegryzając w buzi lizaka.
- Ile razy mam powtarzać, że doświadczam go codziennie ?
- To naprawdę słodkie, ale my chcemy usłyszeć prawdę. – powiedział Harry opierając się o ramię Louis’a.
- Nie można się zakochać w osobie, której nawet się nie zna…
- Wiedziałem ! – krzyknął przerywając mi Niall.
- Nie jestem jeszcze gotowy na prawdziwą miłość. – powiedziałem i kiedy samochód się zatrzymał wyszedłem z niego.
Podałem koszyk Louis’owi, który wszedł za mną a Niall widząc to krzyknął: „ Potrzebny będzie nam wózek ! „ i wybiegł. Wszedłem między regały z warzywami i owocami i zacząłem pakować do woreczków marchewki. Zobaczyłem po drugiej stronie dwie dziewczyny, które patrzyły na nas i wskazywały palcami. Postanowiłem się ulotnić. Kocham rozdawać autografy, rozmawiać z fanami, ale dzisiaj nie mam na to ochoty…
Wsadziłem ostatni woreczek do koszyka i zostawiając za sobą chłopaków poszedł dwa regały dalej i skręcając za ostatni poczułem, nagle, że ktoś we mnie wbiegł. Spojrzałem w dół i zobaczyłem brunetkę, która ściskała w pięściach moją koszulkę, w której schowała twarz. Poczułem jak koszulka robi się mokra, a dziewczyna po chwili odsunęła się i zsunęła na ziemię, pogrążając się w głośnym szlochu. Nie wiedziałem co zrobić, stałem nad nią, wbijając w nią wzrok, ale po chwili coś we mnie uderzyło… Kucnąłem, złapałem ją za podbródek i podnosząc jej głowę do góry, zmuszając aby na mnie spojrzeć zobaczyłem jej piękne niebiesko-zielone tęczówki. Wzdrygnęła się i ocierając rękawem oczy, wstała.
- Przepraszam. – powiedziała, unikając mojego wzroku.
- Nie masz za co. Czy coś się stało ? – spytałem, czując się jak idiota.
- Nie nic. – odpowiedziała.
Zapragnąłem znowu ujrzeć jej oczy. Chwyciłem jej twarz w ręce i spojrzałem jej głęboko w oczy. Czułem jak rytm mojego serca przyśpiesza a w pierwszej chwili pomyślałem: „ To będzie matka moich dzieci. „ Ale po jakimś momencie zdałem sobie sprawę… Przecież miłość od pierwszego wejrzenia, nie istnieje. Przecież sam to powiedziałem, a teraz patrząc na tą dziewczynę czuję jak brak mi tchu.
- Zayn, chcesz żelki ? – usłyszałem znajomy głos.
Zobaczyłem Harre’go, który obserwował całe zajście. Chwyciła mnie za ręce i zdjęła je ze swojej twarzy. I uśmiechnęła się, lekko unosząc kąciki ust przetwarzając mi tym jeszcze większe poczucie winy.
- Dziękuję. – powiedziała i zaczęła odchodzić.
„ 20 sekund odwagi „ – pomyślałem o teksie z pewnego filmu, i biorąc głęboki wdech oznajmiłem przyjacielowi, że zaraz wracam i zatrzymałem brunetkę.
- Zadałem głupie pytanie. Bez powodu byś nie płakała… - wydukałem i między nami nastała upokarzająca cisza. – Nie musisz mi niczego opowiadać, jak będziesz chciała mi kiedyś powiedzieć, to tak zrobisz. A teraz… - zatrzymałem się i pomyślałem o tym co mógłbym jej zaproponować. -  Może pójdziesz z chłopakami i ze mną na basen ?
Widziałem jak rozmyśla co ma odpowiedzieć, a na moim czole wyskakiwało więcej kropelek potu. Na basen ? Przecież idioto boisz się wody ! – prowadziłem wojnę w swojej głowie.
- Coś wymyślimy. – wymsknęło mi się, a jej oczy zaiskrzyły się.
Pokazała mi gestem ręki, że mam iść i uśmiechnęła się. Poszliśmy do chłopaków, którym już Harry zdążył wszystko powiedzieć. Uśmiechnęli się na nasz widok.
- To jest… - zatrzymałem się.
- Alex. – dokończyła po chwili.
- Alex. – powtórzyłem i szeroko się uśmiechnąłem.

~ Teraźniejszość.

- Ślubuję Ci zastąpić Twojego Anioła Stróża, gdy ten będzie chciał wziąć urlop, kiedy będzie załamywał nad Tobą ręce i skrzydła, ja wtedy będę nim. Mi nigdy nie zabraknie sił. Nigdy nie będę się bać, stanąć naprzeciwko twoim koszmarom i  zawsze przed snem, będę Ci szeptać czule do ucha: Nie bój się, śpij spokojnie. Jestem przy Tobie i nigdy Cię nie upuszczę. Zostanę przy Tobie, nawet kiedy nie będę miała sił wypowiedzieć Twojego imienia, i kiedy będzie zabierać mnie śmierć. Odbiorę każde Twoje cierpienie, które będzie wywołane przeze mnie i wysuszę je i schowam każdą łzę, która nie będzie łzą szczęścia. Ofiarowuje Ci całe swoje serce, całą siebie i moją bezwarunkową miłość. – powiedziała i nałożyła mi obrączkę na palec.
Uśmiechnąłem się i przejechałem palcem po obrączce, a potem przeniosłem wzrok na okrągłą twarz rudowłosej. Chwyciłem jej dłoń w rękę i przejechałem po niej opuszkiem palca.
- Dopóki śmierć mi Ciebie nie odbierze, będę trwać przy Tobie. Nic nie stanie mi na przeszkodzie. I chodź by nawet Ciebie zabrakło przy mnie, będę o Tobie pamiętać…
- Nie recytujesz tekstu nowej piosenki ? – spytała i zaśmiała się.
- Nie. – pokręciłem głową, powstrzymując łzy.
Przeniosłem wzrok na moją mamę, która siedziała na samym przedzie, przewracając między palcami białą chusteczkę i, która czerwonymi oczami obserwowała mój każdy ruch.
- Mojej miłości nic nie pogrzebie… - kontynuowałem. – Będę w niej trwał dopóki śmierć nie przyjdzie również przy mnie. Obiecuję Ci, że kiedy ponownie się spotkamy, nie wypuszczę Cię ze swoich ramion, a naszą miłość umocni dziecko, który zapieczętuje nasze najpiękniejsze chwile w życiu. – skończyłem i wsunąłem obrączkę na palec Alex.
Uniosłem głowę i spojrzałem w jej niebieskozielone oczy, które za zaledwie trzy miesiące nie będą takie żywe i radosne. Stracą swoją witalność i piękno, ale na zawsze pozostaną w mojej głowie.
-Ogłaszam was mężem i żoną. Możecie się pocałować. – powiedział urzędnik, a ja podchodząc do Alex, chwyciłem jej twarz w ręce i zetknąłem nasze usta.
- Na zawsze razem. – szepnąłem odrywając od niej na chwilę usta.
- Na zawsze.

Oczami Harre’go.

Kiedy dojechaliśmy do miejsca, gdzie miało się odbyć wesele poprawiłem kurtkę i nie wchodząc do środka, chwyciłem Claudię za rękę i pociągnąłem ją w stronę deptaku, który rozciągał się wokół ogromnego hotelu. Zaprowadziłem ją za budynek i zatrzymałem się przed studnią, opierając się o nią. Objąłem brunetkę wokół talii i przyciągnąłem ją do siebie.
Nigdy nie chodziło mi w naszym związku o seks… Nigdy nie myślałem o tym, gdzie i jak moglibyśmy to zrobić. To chodziło zawsze o coś więcej. O możliwość wpatrywania się w jej przepiękne i przepełnione uczuciem oczy. O świadomość, że gdy się odwrócę, ona zawsze będzie za mną i nigdy nie pozwoli mi upaść. Możliwość wywołania na jej pięknej twarzy uśmiechu, który był jak oddech, bo pozwalał mi za każdym razem żyć. Tu chodziło o piękno uczuć, i dotyk, ale najbardziej o nasze dusze, które są tak bardzo do siebie podobne.
- Zajrzyj do wiaderka. – szepnąłem jej do ucha, łaskocząc ją oddechem po szyi.
- Masz tam coś dla mnie ? – poruszyła brwiami, wyciągając rękę przez moje ramię i wyciągnęła małe pudełko ze środka.
Jej pewna siebie mina zeszła i zastąpiła ją mina zaskoczenia. Otworzyła powoli zaciekawiona i jej oczom ukazał się srebrny pierścionek z dużym diamentem na środku.
- Harry… - wyszeptała i przeniosła wzrok na mnie. – Co ty wyprawiasz ?
Zaśmiałem się i chwytając ją za rękę, ukląkłem przed nią.
- Wiele razy cię zawiodłem, a za każdym razem kiedy mi wybaczałaś moja wiara w naszą miłość rosła. Chcę spędzić z tobą każdą chwilę mojego życia. Raz odbiłem się od powierzchni ziemi i wzniosłem w powietrze, jak najwyżej się da i chwyciłem za najpiękniejszą i najbardziej świecącą się gwiazdę. A kiedy zszedłem razem z nią na ziemię, okazało się, że to ty. Lubię emocje tak skrajne, które budzą we mnie życie, które ty potęgujesz. Dlatego mam do ciebie pytanie… Czy znieważając na moje wady i częste głupie zachowania Louis’a zechcesz zostać moją żoną ?
Kiedy skończyłem, zobaczyłem jak w jej oczach zbierają się łzy. Już miałem wstać i je otrzeć, kiedy Claudia skoczyła na mnie i oboje upadliśmy zimną ziemię.
- Oczywiście, że tak ! – krzyknęła i zanim zdążyłem coś powiedzieć, mój monolog za ciszył jej pocałunek, który jeszcze bardziej utwierdził mnie w przekonaniu, że Ona jest tą dziewczyną, której zawsze szukałem.


______________________________________________________


I jak ? Podoba wam się ?

Przepraszam ,że tak długo nie dodałam rozdziału ale miałam chwilowy brak weny ;(
Nie mam pojęcia kiedy dodam następny ...

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Fajne ;). Mam nadzieję że nie będziemy musieli czekac dłużej niż 4 dni ;D.

Anonimowy pisze...

Fajne :p ale przeciez mowilas ze masz 30 partow na dysku i 30 sie buduje... :)

Angelika ;D pisze...

Budował się właśnie ten part - Angelika

Anonimowy pisze...

A juz rozumiem ok ok zycze zebyc miala wene :)

kaya98 pisze...

zajebiste :D
Czekam na następny rozdział.
Ale czemu ona musi umierać :(