~Oczami Lilly~
- Co chciałabyś zrobić ostatnimi czasami ? – spytał mnie i uśmiechnął się do słońca, które padało na nasze rozgrzane ciała.
Odwróciłam twarz w jego stronę i zobaczyłam jego złote oczy wertujące
każdy szczegół mojej twarzy i ciemne włosy jak smoła, które nadawały
jego twarzy drapieżności. Zaśmiałam się i nałożyłam okulary.
- Dotknąć słońca. – szepnęłam i na ramiona zarzuciłam niebieską chustę.
Pod stopami czułam ciepły, rozgrzany piasek a szum fal, który rozbijał
się natarczywie o brzeg dotkliwie obijał się o moje uszy. Wstałam i
zaczęłam iść wzdłuż plaży, zostawiając za sobą Zayn’a. Odwróciłam się i
zaśmiałam, co przyczyniło się do tego, że mulat zerwał się z miejsca i
podbiegł do mnie.
- Skąd znasz to miejsce ? – spytał i zabrał mi okulary.
- Tata nienawidzi tłumów. Od dawna tu nie byłam. Pamiętam jak byłam mała
i zabierał mnie tu i mojego starszego brata. Zbieraliśmy kamienie i
muszelki… To były piękne chwile w moim życiu. Żyłam beztrosko i nie
miałam pojęcia z jakimi problemami będę musiała się borykać w
przyszłości. – skończyłam i skręciłam w stronę morza.
Poczułam jak o moje stopy rozbija się zimna woda, a mokry piasek wchodzi
pomiędzy moje palce. Zrobiłam jeden, długi zamach nogą i ochlapałam
wodą całe spodnie Zayn’a. Spojrzał na mnie swoją jedną z wielu groźnych
min i zaczął mnie gonić. Zaczęłam uciekać, śmiejąc się. Słyszałam za
sobą odgłos jego stóp zderzających się z wodą. A plusk który wywoływał
rozpryskiwał się na moją sukienkę. W jednym momencie poczułam jego silne
ramiona oplatające się wokół mnie i po chwili oboje wylądowaliśmy na
piasku. Przekręciliśmy się jeszcze raz na bok. Czułam piach między
zębami tak samo jak we włosach. Spojrzałam na chłopaka, który leżał obok
mnie i nie wykazywał żadnych emocji patrząc w bezchmurne niebo.
- Chłopacy chcieliby Cię poznać. – powiedział i spojrzał na mnie.
Przełknęłam ślinę i wzięłam okulary, które trzymał w ręku.
- Tylko oni wiedzą, prawda ? – spytałam. – Dlaczego nie powiesz o mnie Perrie ?
- Zrobi mi kolejną awanturę, że ją zdradzam Lilly. Nie nienawidzę kiedy
krzyczy. To nie takie proste… Ona jest strasznie zazdrosna tylko nie
wiem o co lub o kogo.
- A może się boi, że ją zostawisz ? – zasugerowałam i poprawiłam włosy,
które przez noszący je wiatr wylądowały na mojej twarzy.
- Lilly… - podniósł się i spojrzał na mnie. – Ja jej już chyba nie
kocham. – szepnął i spuścił głowę. – Nie chcę jej zranić… Nie wiem co
mam zrobić.
Chwyciłam w ręce jego twarz i przyjrzałam się dokładnie jego oczom.
Zobaczyłam w nich strach i ból, które we mnie uderzyły. Nie chciałam,
aby się bał i cierpiał. Jego każdy ból z opieczętowaną siłą uderzał we
mnie, czyniąc mnie jeszcze bardziej słabszą.
- Musisz poszukać odpowiedzi w swoim sercu. Jeśli tak naprawdę jest,
musisz z nią porozmawiać. Nasza przyjaźń trwa już dwa miesiące…
Widziałam już wiele rzeczy i twoich zachowań. Jeśli będziesz nad sobą
kontrolował zrozumie. Nie jest małą dziewczynką, aby jej wszystko
tłumaczyć. – uśmiechnęłam się delikatnie i puściłam jego twarz.
- Odwiozę Cię do domu. – uśmiechnął się i pomógł mi wstać.
Posnułam się za nim do samochodu i wsiadłam do środka. Całą drogę
towarzyszyła nam muzyka, grająca z radia. Czyżbym powiedziała coś nie
stosownego, że nie odezwał się do mnie ani słowem ? Kiedy jego samochód
zatrzymał się przed moim domem. Spojrzałam na niego i położyłam okulary w
schowku.
- Zostawię je tu, aby mieć pewność, że wrócisz. – puściłam mu oczko i
cicho się zaśmiałam. – Dasz radę. Jesteś silnym mężczyznom, tylko musisz
w to uwierzyć. – dodałam i wyszłam z samochodu.
Zanim chwyciłam za klamkę odwróciłam się i spojrzałam na niego, kiedy
obserwował mój każdy krok. Uśmiechnęłam się jeszcze raz i weszłam do
środka. Zamknęłam drzwi i opierając się o niej głośno westchnęłam. Każde
pożegnanie jest bardzo emocjonujące. I każde z jego strony jest
milczące. Chciałabym, aby przynajmniej raz powiedział – Do zobaczenia.
Chciałabym… Wtedy miałabym pewność, że jeszcze go zobaczę.
Nagle usłyszałam głośne piski, a ze schodów zaczęła zbiegać Katy.
Rzuciła mi się na szyję i zaczęła się głośno śmiać, kręcąc się ze mną w
kółko.
- Co tu robisz ? – spytałam i zatrzymałam nas.
- Po pierwsze… - zaczęłam w powietrzu wymachiwać dłońmi. – Cieszę się,
że w końcu jesteś szczęśliwa. A po drugie… Jutro spotykam się z
Patrick’iem ! – krzyknęła i znowu zaczęła krzyczeć.
- Jesteś pewna ? – spytałam trochę nie pewna.
- Głupio się pytasz. – machnęła ręką. – Twój Josh… - zaakcentowała imię.
– Okazał się gwiazdą popu, to dlaczego Patrick miałby być gorszy ?
Nie odpowiedziałam. Miała rację. Ona też ma prawo do szczęścia. Może tym
razem chłopak którego poznała naprawdę okaże się tym kogo szukała ? Nie
chciałabym aby okazał się jednym z tych, którzy oceniają po wyglądzie a
słowa rzucają na wiatr. Za dużo nie szczęścia spotkało ją w życiu.
Jeśli jeszcze raz stanie się jej krzywda, nie ręczę za siebie. Nie mam
pojęcia co bym zrobiła. Najlepszym wyjściem byłoby go znaleźć, zabić,
ożywić, z klonować i znowu zabić wraz z jego kopiami. Tylko szkoda, że
nie będę mogła mu zadać takiego bólu, jakiego ona doświadczyła w życiu.
Wielka szkoda…
~Oczmi Zayna ~
Zaparkowałem przed apartamentem, który wynajmuję razem z chłopakami i
wysiadłem z samochodu. Dziewczyny stojące za bramą nagle podbiegły do
mnie i piszcząc prosiły o autograf. Cieszyłem się, że fani nas
wspierają. To oni teraz w każdym momencie naszego życia uczestniczą, ale
teraz nie miałem głowy do rozmów, żartów i tym podobnych. Rozdałem
autografy, wymieniłem uśmiechy i zniknąłem za białymi drzwiami naszego
apartamentu. Z daleka poczułem przyjemny zapach kuchni Harre’go, ale po
chwili do moich nozdrzy dobił się nieprzyjemny zapach. Spojrzałem w bok i
zobaczyłem brudne skarpety leżące na podłodze. Wszedłem do salonu i
zobaczyłem Louis’a i Niall’a rzucających w siebie poduszkami.
- Ile razy mam mówić Niall, żebyś nie rozrzucał swoich brudnych skarpet po całym domu ?! – spytałem zaprzestających ich zabawę.
Wyrwałem im z rąk poduszki, które trzymali i jeszcze przed wyjściem
mocno nimi w nich rzuciłem. Wychodząc usłyszałem tylko głośny huk i
krzyk Louis’a. Wszedłem do kuchni i zobaczyłem Harre’go przy kuchence w
różowym fartuchu. Tylko w różowym fartuchu. I Liam’a przeglądającego
gazety.
- Nie w humorze ? – spytał szatyn i uśmiechnął się do mnie.
- Za każdym razem kiedy wracasz od tej całej Lilly masz zły humor.
- Bo on jest zły, że musi się z nią rozstawać ! – krzyknął przerywając Harre’mu Louis.
Spojrzałem na niego wrogo kiedy wchodził do kuchni i uderzyłem go w
bark, niemal znowu go nie wywalając. Podniósł ręce do góry w geście
poddania się i usiadł na krześle głośno się śmiejąc.
- Nie żartuję… - kontynuował Harry. – Ona ma na Ciebie zły wpływ.
- Tu nie chodzi o nią. – szepnąłem i wziąłem ze stołu czerwone jabłko, które zacząłem obracać w dłoniach. – Chodzi o Perrie.
- No właśnie z Perrie jest inaczej…
- Zamknij się ! – uciszył Harre’go Liam.
Uśmiechnąłem się i odłożyłem jabłko na swoje miejsce, a w tym samie
czasie do kuchni wszedł Niall chwytając ten sam owoc w rękę i powoli
wgryzając się w niego.
- To koniec… Już nic do niej czuję. To przeminęło.
- To wszystko przez Lilly ! – krzyknął Harry.
- Mówiłem, żebyś się zamknął. – Liam wymierzył w jego stronę
ostrzegawczo palcem. – Nie możesz zapanować nad czyimiś uczuciami. –
syknął i odwrócił się w moją stronę otulając mnie swoim przyjaznym
wzrokiem. – A więc zakończ to. Nie czekaj ani chwili dłużej. Musisz się
uwolnić od toksycznej miłości.
- Dziękuję. – szepnąłem i zacząłem wychodzić z pomieszczenia, w którym wszyscy przebywali.
Wbiegłem po schodach na górę i wszedłem do tymczasowego mojego pokoju i
wyciągnąłem komórkę z kieszeni. Wybrałem odpowiedni numer i po
naciśnięciu zielonej słuchawki wsłuchałem się w sygnał. Po którym nagle
usłyszałem głos Perrie zdrabniający moje imię.
- Musimy się spotkać. – powiedziałem.
__________
Dzisiejszy dzień przypisuje do tych udanych. A rozdział napisałam
jeszcze wczoraj. Nudny, ale jest zapowiedzią do tego co się stanie. Nie
długo zacznę pisać ciekawiej. POSTARAM SIĘ. ; )
1 komentarz:
pisz dalej i to szybko ! nie mogę się doczekać ! <33
Prześlij komentarz