niedziela, 3 czerwca 2012

Opowiadanie (part 3)

~Oczami Lilly~

- Co chciałabyś zrobić ostatnimi czasami ? – spytał mnie i uśmiechnął się do słońca, które padało na nasze rozgrzane ciała.
Odwróciłam twarz w jego stronę i zobaczyłam jego złote oczy wertujące każdy szczegół mojej twarzy i ciemne włosy jak smoła, które nadawały jego twarzy drapieżności. Zaśmiałam się i nałożyłam okulary.
- Dotknąć słońca. – szepnęłam i na ramiona zarzuciłam niebieską chustę.
Pod stopami czułam ciepły, rozgrzany piasek a szum fal, który rozbijał się natarczywie o brzeg  dotkliwie obijał się o moje uszy. Wstałam i zaczęłam iść wzdłuż plaży, zostawiając za sobą Zayn’a. Odwróciłam się i zaśmiałam, co przyczyniło się do tego, że mulat zerwał się z miejsca i podbiegł do mnie.
- Skąd znasz to miejsce ? – spytał i zabrał mi okulary.
- Tata nienawidzi tłumów. Od dawna tu nie byłam. Pamiętam jak byłam mała i zabierał mnie tu i mojego starszego brata. Zbieraliśmy kamienie i muszelki… To były piękne chwile w moim życiu. Żyłam beztrosko i nie miałam pojęcia z jakimi problemami będę musiała się borykać w przyszłości. – skończyłam i skręciłam w stronę morza.
Poczułam jak o moje stopy rozbija się zimna woda, a mokry piasek wchodzi pomiędzy moje palce. Zrobiłam jeden, długi zamach nogą i ochlapałam wodą całe spodnie Zayn’a. Spojrzał na mnie swoją jedną z wielu groźnych min i zaczął mnie gonić. Zaczęłam uciekać, śmiejąc się. Słyszałam za sobą odgłos jego stóp zderzających się z wodą. A plusk który wywoływał rozpryskiwał się na moją sukienkę. W jednym momencie poczułam jego silne ramiona oplatające się wokół mnie i po chwili oboje wylądowaliśmy na piasku. Przekręciliśmy się jeszcze raz na bok. Czułam piach między zębami tak samo jak we włosach. Spojrzałam na chłopaka, który leżał obok mnie i nie wykazywał żadnych emocji patrząc w bezchmurne niebo.
- Chłopacy chcieliby Cię poznać. – powiedział i spojrzał na mnie.
Przełknęłam ślinę i wzięłam okulary, które trzymał w ręku.
- Tylko oni wiedzą, prawda ? – spytałam. – Dlaczego nie powiesz o mnie Perrie ?
- Zrobi mi kolejną awanturę, że ją zdradzam Lilly. Nie nienawidzę kiedy krzyczy. To nie takie proste… Ona jest strasznie zazdrosna tylko nie wiem o co lub o kogo.
- A może się  boi, że ją zostawisz ? – zasugerowałam i poprawiłam włosy, które przez noszący je wiatr wylądowały na mojej twarzy.
- Lilly… - podniósł się i spojrzał na mnie. – Ja jej już chyba nie kocham. – szepnął i spuścił głowę. – Nie chcę jej zranić… Nie wiem co mam zrobić.
Chwyciłam w ręce jego twarz i przyjrzałam się dokładnie jego oczom. Zobaczyłam w nich strach i ból, które we mnie uderzyły. Nie chciałam, aby się bał i cierpiał. Jego każdy ból z opieczętowaną siłą uderzał we mnie, czyniąc mnie jeszcze bardziej słabszą.
- Musisz poszukać odpowiedzi w swoim sercu. Jeśli tak naprawdę jest, musisz z nią porozmawiać. Nasza przyjaźń trwa już dwa miesiące… Widziałam już wiele rzeczy i twoich zachowań. Jeśli będziesz nad sobą kontrolował zrozumie. Nie jest małą dziewczynką, aby jej wszystko tłumaczyć. – uśmiechnęłam się delikatnie i puściłam jego twarz.
- Odwiozę Cię do domu. – uśmiechnął się i pomógł mi wstać.
Posnułam się za nim do samochodu i wsiadłam do środka. Całą drogę towarzyszyła nam muzyka, grająca z radia. Czyżbym powiedziała coś nie stosownego, że nie odezwał się do mnie ani słowem ? Kiedy jego samochód zatrzymał się przed moim domem. Spojrzałam na niego i położyłam okulary w schowku.
- Zostawię je tu, aby mieć pewność, że wrócisz. – puściłam mu oczko i cicho się zaśmiałam. – Dasz radę. Jesteś silnym mężczyznom, tylko musisz w to uwierzyć. – dodałam i wyszłam z samochodu.
Zanim chwyciłam za klamkę odwróciłam się i spojrzałam na niego, kiedy obserwował mój każdy krok. Uśmiechnęłam się jeszcze raz i weszłam do środka. Zamknęłam drzwi i opierając się o niej głośno westchnęłam. Każde pożegnanie jest bardzo emocjonujące. I każde z jego strony jest milczące. Chciałabym, aby przynajmniej raz powiedział – Do zobaczenia. Chciałabym… Wtedy miałabym pewność, że jeszcze go zobaczę.
Nagle usłyszałam głośne piski, a ze schodów zaczęła zbiegać Katy. Rzuciła mi się na szyję i zaczęła się głośno śmiać, kręcąc się ze mną w kółko.
- Co tu robisz ? – spytałam i zatrzymałam nas.
- Po pierwsze… - zaczęłam w powietrzu wymachiwać dłońmi. – Cieszę się, że w końcu jesteś szczęśliwa. A po drugie… Jutro spotykam się z Patrick’iem ! – krzyknęła i znowu zaczęła krzyczeć.
- Jesteś pewna ? – spytałam trochę nie pewna.
- Głupio się pytasz. – machnęła ręką. – Twój Josh… - zaakcentowała imię. – Okazał się gwiazdą popu, to dlaczego Patrick miałby być gorszy ?
Nie odpowiedziałam. Miała rację. Ona też ma prawo do szczęścia. Może tym razem chłopak którego poznała naprawdę okaże się tym kogo szukała ? Nie chciałabym aby okazał się jednym z tych, którzy oceniają po wyglądzie a słowa rzucają na wiatr. Za dużo nie szczęścia spotkało ją w życiu. Jeśli jeszcze raz stanie się jej krzywda, nie ręczę za siebie. Nie mam pojęcia co bym zrobiła. Najlepszym wyjściem byłoby go znaleźć, zabić, ożywić, z klonować i znowu zabić wraz z jego kopiami. Tylko szkoda, że nie będę mogła mu zadać takiego bólu, jakiego ona doświadczyła w życiu. Wielka szkoda…

~Oczmi Zayna ~

Zaparkowałem przed apartamentem, który wynajmuję razem z chłopakami i wysiadłem z samochodu. Dziewczyny stojące za bramą nagle podbiegły do mnie i piszcząc prosiły o autograf. Cieszyłem się, że fani nas wspierają. To oni teraz w każdym momencie naszego życia uczestniczą, ale teraz nie miałem głowy do rozmów, żartów i tym podobnych. Rozdałem autografy, wymieniłem uśmiechy i zniknąłem za białymi drzwiami naszego apartamentu. Z daleka poczułem przyjemny zapach kuchni Harre’go, ale po chwili do moich nozdrzy dobił się nieprzyjemny zapach. Spojrzałem w bok i zobaczyłem brudne skarpety leżące na podłodze. Wszedłem do salonu i zobaczyłem Louis’a i Niall’a rzucających w siebie poduszkami.
- Ile razy mam mówić Niall, żebyś nie rozrzucał swoich brudnych skarpet po całym domu ?! – spytałem zaprzestających ich zabawę.
Wyrwałem im z rąk poduszki, które trzymali i jeszcze przed wyjściem mocno nimi w nich rzuciłem. Wychodząc usłyszałem tylko głośny huk i krzyk Louis’a. Wszedłem do kuchni i zobaczyłem Harre’go przy kuchence w różowym fartuchu. Tylko w różowym fartuchu. I Liam’a przeglądającego gazety.
- Nie w humorze ? – spytał szatyn i uśmiechnął się do mnie.
- Za każdym razem kiedy wracasz od tej całej Lilly masz zły humor.
- Bo on jest zły, że musi się z nią rozstawać ! – krzyknął przerywając Harre’mu Louis.
Spojrzałem na niego wrogo kiedy wchodził do kuchni i uderzyłem go w bark, niemal znowu go nie wywalając. Podniósł ręce do góry w geście poddania się i usiadł na krześle głośno się śmiejąc.
- Nie żartuję… - kontynuował Harry. – Ona ma na Ciebie zły wpływ.
- Tu nie chodzi o nią. – szepnąłem i wziąłem ze stołu czerwone jabłko, które zacząłem obracać w dłoniach. – Chodzi o Perrie.
- No właśnie z Perrie jest inaczej…
- Zamknij się ! – uciszył Harre’go Liam.
Uśmiechnąłem się i odłożyłem jabłko na swoje miejsce, a w tym samie czasie do kuchni wszedł Niall chwytając ten sam owoc w rękę i powoli wgryzając się w niego.
- To koniec… Już nic do niej czuję. To przeminęło.
- To wszystko przez Lilly ! – krzyknął Harry.
- Mówiłem, żebyś się zamknął. – Liam wymierzył w jego stronę ostrzegawczo palcem. – Nie możesz zapanować nad czyimiś uczuciami. – syknął i odwrócił się w moją stronę otulając mnie swoim przyjaznym wzrokiem. – A więc zakończ to. Nie czekaj ani chwili dłużej. Musisz się uwolnić od toksycznej miłości.
- Dziękuję. – szepnąłem i zacząłem wychodzić z pomieszczenia, w którym wszyscy przebywali.
Wbiegłem po schodach na górę i wszedłem do tymczasowego mojego pokoju i wyciągnąłem komórkę z kieszeni. Wybrałem odpowiedni numer i po naciśnięciu zielonej słuchawki wsłuchałem się w sygnał. Po którym nagle usłyszałem głos Perrie zdrabniający moje imię.
- Musimy się spotkać. – powiedziałem.

__________

Dzisiejszy dzień przypisuje do tych udanych. A rozdział napisałam jeszcze wczoraj. Nudny, ale jest zapowiedzią do tego co się stanie. Nie długo zacznę pisać ciekawiej. POSTARAM SIĘ. ; )

1 komentarz:

mala.26 pisze...

pisz dalej i to szybko ! nie mogę się doczekać ! <33