wtorek, 12 czerwca 2012

Opowiadanie (part 7)

Zayn.

Wróciłem do samochodu cały pochłonięty gniewem. Byłem zły na siebie. Za to, że pozwoliłem jej odejść i za to, że ja przypomniałem jej o czymś z jej przeszłości. O czymś co ją bolało i nadal boli.
Uderzyłem pięściami w kierownicę i poczułem jak skóra na dłoniach przetarła się. Z zaczerwienionymi palcami i knykciami, otworzyłem schowek, aby znaleźć coś na ukojenie bólu. Drugą ręką otworzyłem okno, aby zimny powiew wiatru, przynajmniej na chwilę zmył z mojej twarzy wyraz wściekłości. Przewracając w palcach coś nieregularnego, wyciągnąłem to i spojrzałem na okulary Lilly. Czarne oblamówki przypomniały mi o jej oczach, które w tamtym momencie były tak bardzo przestraszone. Ona się mnie bała…
Wsadziłem je z powrotem i przekręcając kluczyk w stacyjce odjechałem w stronę jej domu. Przecież nie mogę tak tego zostawić…

Louis.

Uchyliłem powoli drzwi od pokoju na końcu korytarza i ostrożnie się rozejrzałem. Zauważyłem małą postać siedzącą w ciemności na łóżku. Zapaliłem światło i zobaczyłem skulonego Harre’go na łóżku, który przewracał nerwowo dłońmi oraz ze spuszczoną głową obserwował czubki swoich butów.
- Mogę ? – spytałem i szerzej otworzyłem drzwi.
Podniósł lekko głowę i spojrzał na mnie pustym wzrokiem, który mnie przeraził. Jego zawsze tętniące życiem zielone tęczówki, teraz były nieobecne, puste, nie wyrażały żadnych emocji.
Podszedłem wolno do niego i zająłem miejsce, które wcześniej poklepał dłonią. Uśmiechnąłem się do niego, czego nie odwzajemnił. Poczułem ogromny ciężar spadający na moje serce. Czułem się winny tego, że to ja doprowadziłem go do takiego stanu.
- Przepraszam, poniosło mnie. – szepnąłem.
- Miałeś racje. Lilly niczym nie zasłużyła sobie na takie traktowanie. Wszystko psuje. Chciałem tylko, abyśmy nadal byli bliskimi sobie przyjaciółmi.
- Nigdy nie przestaniemy nimi być. Choćby ziemia się rozstąpiła a całą kulę ziemską zalała woda będę przy Tobie, Harry. W zdrowiu i chorobie…
- Przestań… - machnął ręką. – Czuję się jakbyśmy stali na ślubnym kobiercu.  – chicho jęknął i zaśmiał się.
Położyłem mu rękę na nodze i lekko przejechałem po niej palcem. Drugą ręką odgarnąłem loki, które przysłaniały jego piękne oczy i czoło.
- Dla Ciebie wszystko, Harry. To ty zawsze będziesz moim oczkiem w głowie. – uśmiechnąłem się i usłyszałem jego dźwięczny, pełen niedowierzania śmiech.
- Chciałbym żeby tak zawsze było… - dodał po chwili i spuścił głowę, na powrót pogrążając się w melancholijnym stanie.
Patrzałem jak jego żuchwa porusza się za każdym razem, kiedy coś go trapi a potem jego oczy rozświetlają się w nienaturalnej radości, gdy już wie. Tylko o czym ?
Zwrócił twarz w moją stronę, która była ozdobiona szerokim uśmiechem i spojrzałem w jego oczy w najrzadszym kolorze na świecie. Od zawsze wiedziałem, że jest wyjątkowy. A teraz patrząc na jego loki, które same opadły na jego czoło jeszcze bardziej uświadomiłem się w tym przekonaniu. Ponownie odgarnąłem jego włosy i wsadziłem je za ucho,  nie pozwalając im znowu przeszkodzić mi w wertowaniu jego urody.
- Przepraszam. – powtórzyłem ledwie słyszalnym głosem.
Jego oczy żarzyły się małymi płomieniami ognia, które jeszcze bardziej wzbudziły we mnie ciekawość i chęć poznania jego tajemnic.  Nie chciałem nic mówić. Nie chciałem psuć tej idealnej chwili.
Poczułem jego rękę, którą położył na mojej dłoni. I o to on pierwszy wziął mnie za rękę. Tak naturalnie, jakby ta ręka zawsze do niego należała. Odchyliłem jego twarz do tyłu i mocno pocałowałem. Jakbyśmy całowali się zawsze i jakby nikt inny tego tak nie robił.

Lilly.

Nerwowo przekręciłam kluczyk w drzwiach i po chwili znalazłam się w domu, który ogarnięty był ciemnością. Zapaliłam lampkę i ściągnęłam buty. Kiedy miałam pójść na górę z zamiarem wzięcia gorącej kąpieli, która pomogła by mi na chwilę zapomnieć o tym co się dzisiaj zdarzyło, usłyszałam dzwonek do drzwi. Westchnęłam i otworzyłam je. Zamarłam kiedy napotkałam na swojej drodze jego karmelowe oczy pełne nadziei i pragnienia. Oparłam się o drzwi i wypuszczając głośno powietrze z płuc spuściłam wzrok.
- Te tajemnice… - zaczął, ale mu przerwałam.
- Nie mam pojęcia, czemu się przestraszyłam. Naprawdę. Przepraszam.
Uśmiechnął się i przejechał palcem po moim policzku, co wywołało u mnie dreszcze.
- Jak będziesz gotowa to mi powiesz. Teraz chcę Ci tylko powiedzieć, że nigdy cię nie skrzywdzę. Nigdy.
Uśmiechnęłam się delikatnie i miałam już coś powiedzieć, kiedy mnie pocałował.
Językiem zaczął drażnić moje wargi. A pocałunek po chwili stał się głębszy, gorący, namiętny aż zawrócił mi w głowie i wzburzył krew.
Usłyszałam tylko trzaśnięcie drzwi, a potem Zayn przyparł mnie do ściany i kontynuowaliśmy nasz dziki, pełny żądzy pocałunek. Wsunął udo między moje nogi jak i palce we włosy i przyciągając mnie jeszcze bliżej, zaczął drugą dłonią pieścić moje plecy kradnąc kawałek mojego serca we własne posiadanie. Moje palce rozkoszowały się jego grą mięśni pleców, a jego język przesunął się na moją pulsującą skórę.
Usłyszałam szczeknięcie psa i odsunęłam się od mulata. Wsłuchałam się w jego nienaturalnie szybki oddech i spojrzałam w jego oczy, pełne żaru.
Chwyciłam go za rękę i ciągnąc Zayn’a za sobą wbiegliśmy po schodach i zatrzymaliśmy się w moim pokoju. Rozejrzał się i uśmiechnął, wypełniając cały pokój swoim śmiechem.
- Jeszcze nigdy tu nie byłem. – powiedział z podnieceniem w głosie.
- Cii. Teraz będziesz tu częściej bywać. – zaśmiałam się i przykryłam jego usta swoimi.
Moment później obie nasze koszulki leżały na podłodze, a na widok jego tatuaży zmiękły mi kolana. Przesunął usta na moją szyję i rozpiął dżinsy, powoli je zsuwając.
- Lilly, na pewno ? – spytał i ściągnął buty.
- Uhm. – przegryzłam dolną wargę i przysunęłam się.
Zamykając oczy, pozwoliłam aby przejęły nade mną władze inne zmysły. Przytuliłam się do niego i czując obok siebie jego pulsujące ciało, oddałam się rozkoszy. Jego oczy były czarne, ogniste. Całował mnie w szyję i dekolt, przesuwając się co raz niżej.
Wszystko było doskonałe. Wsunął ręce pod moje plecy. Zamknęłam ponownie oczy i poczułam jak pociągnął mnie łagodnie za włosy i na powrót uniosłam powieki.
Zgubiona w jego spojrzeniu wiedziałam, że teraz przy nim będę bezpieczna. Z nim wszystko będzie bezpieczne.
Czułam jak moje bezwartościowe serce, ponownie łączy się w całość. Ufałam mu bardziej niż jakiemukolwiek mężczyźnie, którego znałam. Przekonałam się jaki jest w  te całe cztery miesiące. Wiedziałam jakie ma wady, a jakie zalety.  Jest gwałtownym i porywczym mulatem o karmelowych oczach, przez które tracę panowanie nad swoim ciałem i umysłem. I choć często nie panuje nad sobą, wiedziałam, że nie podniesie na mnie ręki. Więc czego tak naprawdę się bałam ? Przeszłości czy własnej głupoty ? Jak mogłam myśleć, że chciałby zrobić mi krzywdę ?
Splótł palce naszych rąk i ułożył nasze połączone dłonie po obu stronach mojej twarzy. Ostatni raz spojrzałam w jego oczy, w kolorze złotego karmelu i dotknął moich warg.
- Kocham twój uśmiech. – szepnął mi do ucha.
Nawet nie wiedziałam, że się uśmiecham. Ale kiedy byłam z nim czułam się chciana, piękna i na samym szczycie świata.
Przylgnęłam do niego całym ciałem i poczułam jego cudowny zapach. Pachniał złem, namiętnością i szczęściem, pachniał tym wszystkim, o czym marzy każda kobieta. Po prostu pachniał miłością.

__________________

Przepraszam, że tak długo nie pisałam ;// Postaram się to nadrobić ;)

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Zaje rozdział ;). Coraz bardziej mi się podoba. Czekam na next.

mala.26 pisze...

Zaaajebisty !! nie mogę się doczekać nn :D xx