niedziela, 11 marca 2012

Opowiadanie (part 1)

Ubrałam się w najładniejsze ciuchy jakie miałam. Kiedy wychodziłam do ludzi, chciałam ukryć, że żyje w biedzie. Od kiedy rodzice umarli i musiałam przeprowadzić się do cioci, do Londynu, moje życie nie układało się dobrze.
Muszę robić wszystko za ciotkę, bo jej nigdy się nic nie chce. Ledwo co wiążemy koniec z końcem. Ona nie pracuje. Żyjemy z zasiłków i kasy, którą zarabiam w dorywczych pracach. Teraz miałam iść do sklepu, nie po ogromne zakupy, tylko chleb i picie. Na nic więcej nie mogłam sobie pozwolić.
- Zaraz wracam ! - krzyknęłam, zamykając drzwi.
Do supermarketu miałam blisko. W Londynie za każdym rogiem, stał jakiś sklep. Kiedy weszłam do środka, westchnęłam , wzięłam w rękę koszyk i weszłam między regały. Kiedy doszłam do pieczywa, już wpadłam w kłopoty. Zbliżali się do mnie chłopacy ze szkoły. Nie lubili mnie... Dlaczego ? Nie mam pojęcia. To pewnie przez to, jak żyje.
Stali naprzeciwko mnie, uśmiechając się do siebie. Zignorowałam ich i wzięłam chleb do ręki. Kevin wyrwał mi go i zaczął podrzucać nim do góry, a Jake stał i się śmiał.
-Oddawaj ! - krzyknęłam.
-Odwal się, prostaczko.
Spojrzałam do góry i podskoczyłam, aby złapać chleb. Kiedy był już w mojej ręce, włożyłam go do koszyka i odwróciłam się.
- A jak tam ciocia ? - spytał jeden z nich.
- Nie twoja sprawa.
- Dziwne, że stać was jeszcze na chleb. - zaśmiał się. - Może sobie dorabiacie... na ulicy ?
Nie wytrzymałam. Rzuciłam koszyk na podłogę i popłakałam się. Zaczęłam biec, wymijając kolejne regały. W końcu w kogoś wpadłam. Kiedy otworzyłam oczy, zauważyłam, że stoję wtulona do torsu jakiegoś chłopaka. Odsunęłam się i zsunęłam na ziemię. Stał nade mną i czułam jego wzrok na mnie. Nagle kucnął i złapał mnie za brodę, podnosząc głowę do góry. Wzdrygnęłam się, to był Zayn Malik. Wytarłam oczy rękawem i wstałam.
- Przepraszam. - powiedziałam, unikając jego wzroku.
- Nie masz za co. Czy coś się stało ?
- Nie nic.
Złapał moją twarz w ręce i spojrzał mi głęboko w oczy. Czułam jak nogi pode mną się uginają.
- Zayn, chcesz żelki ?
Spojrzałam w stronę, skąd dochodziło pytanie. Stał tam Harry, wryty w nas jak w obrazek. Chwyciłam ręce Zayn'a i zdjęłam je z mojej twarzy. Uśmiechnęłam się, lekko unosząc kąciki ust.
- Dziękuję. - powiedziałam i odwróciłam się.
- Zaraz wracam. - usłyszałam za sobą głos Zayn'a, który chwycił mnie za ramię i odwrócił w swoją stronę.
- Zadałem głupie pytanie. Bez powodu byś nie płakała...
- Yy...
- Nie musisz mi niczego opowiadać, jak bd chciała mi kiedyś powiedzieć, to tak zrobisz. A teraz ... - zatrzymał się. - Może pójdziesz z chłopakami i ze mną na basen ?
Na basen ? Zayn Malik zaprasza mnie na basen, a ja nie mam, ani stroju ani kasy.
- Coś wymyślimy. - powiedział, jakby czytał mi w myślach.
Uśmiechnęłam się i poszłam za nim.
- Chłopaki ! - krzyknął. - To jest ...
- Alex. - dokończyłam.
- Alex. - powtórzył i szeroko się uśmiechnął.

 Kiedy już dojeżdżaliśmy, nadal czułam się niezręcznie. Siedziałam obok Nialla, który jadł hamburgera. Louis i Harry, wygłupiali się, z czego nie byłam zadowolona bo Louis prowadził. Liam i Zayn siedzieli obok nas. W końcu samochód się zatrzymał i mogłam z niego wyjść.
- Chcesz ? - spytał Niall, trzymając w ręce paczkę gum.
- Nie dziękuję. - posłałam mu uśmiech i przeczesałam włosy ręką.
- Jesteś na mnie zła. - stwierdził Zayn.
- Oczywiście, że nie. Po prostu nie przywykłam, żeby chodzić na basen.
- Ja też. Nie umiem pływać. Nie śmiej się. Zawsze maczam nogi w wodzie.
- Czyli do ciebie do łącze. Umiem pływać, ale nie mam na to ochoty...
Uśmiechnął się i wyciągnął paczkę papierosów z kieszeni. Zaczęło robić mi się nie dobrze.
- Coś się stało ? - spytał.
- Słuchaj... - zaczęłam.
- Ej no, Zayn... Przy damie się nie pali ! - krzyknął Louis.
Podrapał się po głowie i schował papierosy. Na ich widok przeszedł mnie dreszcz.
Kiedy byliśmy już w środku, Harry zaszedł mnie od tyłu i podał reklamówkę, z której wyciągnęłam czarne bikini.
- To mam nałożyć ? - spojrzałam na chłopaków, którzy patrzyli na moja reakcję, powstrzymując śmiech. Westchnęłam i poszłam się przebrać. Kiedy ubrałam bikini, ogarnęła mnie panika. Mam tak do nich wyjść ? Kiedy zdobyłam się na odwagę, wyszłam z szatni i poszłam w stronę basenu. Kiedy weszłam, już na mnie czekali.
- Uuu. !
Zayn, popchnął Harre'go, który wpadł do wody. Zakryłam się rękami i podeszłam do nich.
- To my idziemy. - powiedział Liam, zdejmując rękę z ramienia Zayn'a. Louis wskoczył do wody na Harre'go, a Zayn podał mi rękę i posadził obok siebie.
- Narzucam się. - powiedziałam cicho.
- Oszalałaś ?! - prawie krzyknął. - Chciałem ci poprawić humor, ale jak widać, nie udało mi się.
- Udało. - uśmiechnęłam się.
Spojrzał na mnie przenikliwym wzrokiem.
- Umiesz pływać ? - spytał Harry.
- Tak.
Poczułam nagle jak łapie mnie za kostki i po chwili byłam już w wodzie. Zaczęłam się głośno śmiać, dawno nie czułam takiej ulgi.
- Utopię cię ! - krzyknęłam i zaczęłam gonić Harre'go.
- Jeśli go tkniesz, to ja cię utopię ! - wrzasnął Louis i to on zaczął mnie gonić.
Ze śmiechu nie mogłam utrzymać się na wodzie, więc zanurkowałam i przeczekałam pod wodą, aż Louis przepłynie. Kiedy się wynurzyłam, Zayn stał nade mną.
- Przestraszyłaś mnie ! - krzyknął.
- Przepraszam. - powiedziałam i wyszłam z wody.
Kiedy stanęłam na płytki, poślizgnęłam się i wpadłam na Zayn'a, który nie utrzymał równowagi i oboje wpadliśmy do wody. Zaczął mocno machać rękoma i krzyczeć, że się topi.
- Uspokój się ! Tu masz grunt.
Stanął i westchnął z ulgą, ale szybko wyszedł ze zbiornika i ucałował płytki. Znowu się śmiałam.
- Dlaczego nikogo tu nie ma, oprócz nas ? - spytałam.
- To są uroki bycia sławnym. - powiedział Niall, przechodząc obok i zostawiając za sobą okruszki po ciastkach.
Nagle przypomniałam sobie o szarej rzeczywistości. Musiałam wrócić do " domu ", do ciotki, a potem do szkoły. Jedyne co mnie cieszyło, to to, że niedługo wakacje.
- Chcesz już pójść ?
- Ym... Tak. - powiedziałam i wyszłam.
- Trzymaj.
Wyciągnął zza pleców ręcznik i okrył mnie nim.
- Dziękuję.
- Odprowadzę cię. - powiedział i pożegnał się z chłopakami.
- Nie za długo ! - krzyknął Louis, a Zayn rzucił w niego piłką.
Szybko się przebrałam i wyszłam. Czekał na mnie. Szybko doszliśmy pod mój dom. Nikt go nie poznał, bo miał kaptur na głowie. Pomyślałam, że czas mu wszystko wyjaśnić, należało mu się.
- Płakałam bo, nie mam łatwego życia. - zaczęłam. - W szkole mam przesrane... Jedyne oparcie mam w przyjaciółce - Ninie. Moim rodzice, zmarli na raka płuc. Oboje palili. Kiedy zmarli musiałam się tu przeprowadzić z Polski. Mam tam wujka, który opłaca mój internet w telefonie, ale nie mógł mnie przygarnąć, bo ma już piątkę dzieciaków...
Włożyłam rękę do kieszeni...
- Nie musiałaś się tłumaczyć... - uśmiechnął się.
- Zostawiłam tam telefon. - powiedziałam przerażona.
- To jutro po szkole po ciebie przyjadę i ci go oddam. Chłopaki na pewno go znajdą... O której kończysz ?
- Nie o to chodzi... - złapałam się za głowę. - O 15. - szepnęłam.
- To do zobaczenia. - powiedział odchodząc.
- Do zobaczenia. - odpowiedziałam.
Nie mogłam się powstrzymać wbiegłam  do domu i zaczęłam płakać. Nie przypominam sobie kiedy ostatnio płakałam ze szczęścia, a serce szalało

Brak komentarzy: