sobota, 26 maja 2012

Opowiadanie (part 1)

Niepotrzebna. Tak się czuję… Od kiedy człowiek może oberwać za każde szczere słowo ? Jak to możliwe, że tak mało może wzbudzać tak dużo kontrowersji, bólu i nieporozumień ? Zdarzają się ludzie, którzy nazwą mnie egoistką, szmatą lub kretynką. Dzisiaj usłyszałam „ SUKA „, tak jak pisałam wcześniej… Ale nie obchodzi mnie ich zdanie, bo tylko ja wiem kim jestem. To ja każdego ranka, musze walczyć ze swoimi słabościami. To ja muszę, udawać przed ludźmi szczęście. To ja, udaje. Nic nie chcę w sobie zmieniać. Chcę być sobą… Ale najwyraźniej innym to przeszkadza. Rozdział z fałszywymi przyjaciółmi, zakończony. Czas na wartką akcję w odcinku pt.: „ Nadrabianie straconego czasu. „. Szczera rozmowa ze starszym bratem. Pomoc mamie w codziennych pracach domowych. Wycieczka z tatą. To najciekawsze atrakcje  tego tygodnia…
Pewnie chcielibyście wiedzieć o mnie więcej, ale to w swoim czasie.  Teraz miałam zacząć od nowa, więc tak będzie. Od dziś będziecie dowiadywać się o moich losach w życiu. O szczęściu i cierpieniu. Zobaczycie jak bardzo się zmienię. Może porzucę częste myśli samobójcze, na bok i pomyślę o rodzinie, i o krzywdach jakie im wyrządziłam ? To moja historia. Historia Lilly Barlow. Zapraszam.

Dzień jak co dzień. Za oknem ulice szarego Londynu, w uszach gra muzyka ulubionego zespołu, a w ręku ołówek, którym próbuję coś na bazgrolić.  Dawno nie szkicowałam… Dawno nie słuchałam muzyki. Dawno nie siedziałam sama w pokoju i nie egzystowałam z ciszą i samotnością. Ale teraz wiem, że tego najbardziej mi brakowało. Osiemnastolatka o marzeniach dziecka… Spotkać swojego idola, zjeść gigantycznego miętowo-czekoladowego loda, nauczyć jeździć się na rolkach i żeby moje włosy któregoś dnia, po przebudzeniu były proste. To  moje marzenia… Nigdy nie zrezygnuję z marzeń. W końcu nie wiem kiedy okażą się potrzebne, a bez marzeń człowiek umiera.
Ubrana w czarne rurki, biała bluzkę i fioletowy sweter wybiegłam na chodnik, w ręku trzymając smycz psa ruszyłam przed siebie. Czasem zatrzymywałam się kiedy pies szczekał lub załatwiał się, ale nie traciłam nadziei, że w końcu spotka mnie coś niesamowitego. Bo w końcu może proste rzeczy mogą przynieść człowiekowi najwięcej korzyści ?
Po drodze poszłam po przyjaciółkę i pogrążając się w rozmowie spacerowałyśmy po londyńskich ulicach. Mimo, że słońce dawno nas nie odwiedzało miasta, a wiatr robił się co raz bardziej natarczywy kroczyłyśmy przed siebie. Nigdy się nie poddawałyśmy. Zawsze razem było nam raźniej i byłyśmy silniejsze, niż osobno. Zupełnie jak krab pustelnik, który bez ukwiału na skorupie jest łatwą zdobyczą dla ośmiornic. Naszymi ośmiornicami, są zwykli ludzie, którzy ukrywają swoje prawdziwe Ja przed światem, a kiedy już się ukażą ranią bardziej niż żyletka.
Odprowadziłam Katy do domu i już sama z psem na rękach zaczęłam zmierzać ku domowi.  Przechodziłam ciemnymi uliczkami, aby skrócić sobie drogę do domu. Wyszłam obok kawiarni w której usłyszałam głośne krzyki, spojrzałam do środka przez okno i zobaczyłam mój ulubiony zespół w środku – One Direction.  Czy to nie śmieszne, że osiemnastolatka biega za gwiazdami popu ? Jak dla mnie, nie. Każdy ma swoich idoli, a oni są moimi. Nie tylko oni, oczywiście. Ale oni są na początku mojej listy. Wiedziałam, że są w Londynie. Sugerowały o tym wszystkie nagłówki w gazetach. „ Chłopacy z 1D imprezują w Londynie. „ ; „ Zayn spotkał się z Perrie w jednej z londyńskich kawiarni. „ czy „ Eleonor odwiedziła w Londynie swojego narzeczonego. „. Wszystko kręciło się wokół nich. Uśmiechnęłam się i odwracając się poczułam jak na kogoś wpadam. Podniosłam wzrok i zobaczyłam nad sobą, tylko jasny, tytoniowy dym. Spojrzałam na palacza i zobaczyłam zza dymu twarz Zayn’a. W pierwszym momencie poczułam jak moje serce zaczyna nagle stopniowo co raz częściej i mocniej bić, ale po chwili wróciło do swojego normalnego stanu.
- Pewnie, chcesz autograf… - powiedział i wymusił uśmiech.
- Już mam. – odwzajemniłam nieszczery uśmiech i ominęłam go szerokim łukiem.
- Jak wabi się pies ? – spytał dokładnie mierząc mnie wzrokiem.
- Tofik. – odpowiedziałam.
- A czy Tofik ma już mój autograf ?
Zaśmiałam się i zaczesałam włosy do tyłu.
- Wystarczy mu mój, ale dziękujemy za propozycje. – powiedziałam i oddaliłam się od chłopaka.
Normalność… Nadzieja w sercu, prawda w głowie.  I tak Cię nie zapamięta. – powiedział mi głos w głowie i odstawiając psa na podłogę, pognałam na górę i ułożyłam się do snu, marząc. Marząc o szczęściu w miłość. Każdy ją już posiadł. Katy jej zaznała, moi rodzice, starszy brat, nawet Zayn… Zostałam tylko ja. Położona na ostatnim szczeblu piramidy miłości. Zamknięte oczy, otwarty umysł i oczekujące serce.
- Czekam. – szepnęłam i zasnęłam.

Kolejny zwykły dzień. Rzuciłam się na poduszkę i wsłuchałam się w odgłosy. Śpiew ptaków, odgłos wyrzucania śmieci, plotkowanie sąsiadek i odgłos działającego odkurzacza i pralki, co wskazywało że sprzątaczka już przyszła. Ubrałam się i zbiegłam na dół, gdzie na blacie leżał talerz zapełniony smakowicie wyglądającą i pachnącą jajecznicą. Usiadłam przed nim i zaczęłam zajadać się daniem, dopóki do kuchni nie wbiegł mój straszy brat.
- Lilly, to było moje. – powiedział i zarzucił plecak na ramię.
- Przepraszam. – zerwałam się miejsca i zaczęłam robić kanapki.
- Spokojnie. – zaśmiał się. – Przynajmniej wiem, że umiem zrobić dobrą jajecznicę. Zjem coś na mieście. – puścił mi oczko i wyszedł z domu, trzaskając drzwiami.
Usiadłam na z powrotem na krześle i spojrzałam przez okno, przez które zobaczyłam brata wsiadającego do samochodu i dwa, bezdomne psy błąkające się wokół naszego domu.  Nagle do mieszkania jak burza wbiegła drobna szatynka. Rzuciła torbę na stół i nerwowo otworzyła drzwi lodówki wyciągając z niej karton z sokiem. Rozsiadłam się naprzeciwko niej wygodnie i uśmiechnęłam się delikatnie.
- Poznałam chłopaka. – wydyszała i wyciągnęła w torby laptop, który położyła na stole.
- Gdzie go poznałaś ?
- Na chacie. – odpowiedziała krótko, podłączyła internet i zaczęła wpisywać adres strony w pasku.
- Takim stronom nie można ufać, a na pewno ludziom, którzy się na niej logują. – odparłam.
- Czyli mi też nie można ufać ?! – wybuchła i odgarnęła loki z czoła.
- Jak zwykle musisz wszystkie słowa przekręcić. – burknęłam i odwróciłam w swoją stronę laptop, aby móc bliżej przyjrzeć się stronie. – Patrick. – przeczytałam i przeniosłam wzrok na jej roześmianą buzię.
- A jeśli ten też nie okaże się właściwy ? Katy, za często ufasz facetom.
- Przesadzasz. – zabrała mi laptop i zaczęła stukać w klawiaturę. – Powinnaś też spróbować. – powiedziała, nie odrywając wzroku od ekranu.


Gdy Katy po kilku godzinach opowiadania o swoim ideale opuściła mój dom, z ulgą opadłam na fotel w moim pokoju. Uwielbiam ją, ale jej paplanina bywa czasami niezwykle męcząca… Weszłam na swój laptop i skrzywiłam się, kiedy spojrzałam na e-mail od Katy i stronę którą mi wysłała z dopiskiem: „Powinnaś w końcu zacząć układać swoje życie.”
Kliknęłam w stronę i zobaczyłam stronę chatu, na którym wcześniej moja przyjaciółka przesiadywała. Słowa „ Zarejestruj się.” robiły się co raz bardziej kuszące, aż w końcu kliknęłam w nie i założyłam swój profil.  Od razu napisało do mnie kilku chłopaków, ale wszystkich spławiłam oprócz ostatniego, który jako jedyny wydawał się interesujący. „ Josh. „ – jego imię cały czas migało w prawym kącie ekranu.
- Czuję się zagubiony. – napisał a na końcu wstawił smutną minkę.
- Dlaczego ? – spytałam co raz bardziej zaciekawiona jest życiem osobistym.
- Czuję, że tracę swoją własną osobowość. Owładnięty osobami z zewnątrz czuję jak sam siebie gubię. I choć mam przyjaciół wokół siebie, to nikt nie jest mi w stanie pomóc. Ani rodzina, ani dziewczyna. – napisał.
Siedziałam wpatrując się w każdą literę z osobna, nie wierząc, że ktoś może być w takiej samej sytuacji jak ja. Nigdy nie należałam do osób, które można by wstawić w jeden ze schematów istniejących na świecie. Ukrywałam to, że tak naprawdę jestem mieszanką wybuchową pod przykrywą uśmiechniętej i pełnej życia dziewczyny.  Może, gdybym założyła wcześniej profil i wcześniej by do mnie napisał, pomoglibyśmy sobie nawzajem ? A tym czasem ja poszłam na przód a on tkwi w swojej skorupie.
- Rozumiem Cię, bardziej niż może się to wydawać. Poszłam na przód, zostawiając przeszłość w tyle. Zaciśnij pięści i rusz w tą drogę razem ze mną. – napisałam i czekałam przez długi okres czasu na odpowiedź.
- Więc, pokaz mi jak żyć. Chwyć za wirtualna rękę i pokaż w którą ścieżkę skręciłaś.
- „ Wszystko od nowa. „ – napisałam.
- A więc, spróbuję. Od jutra zaczynamy ?
- Oczywiście.
- To pa.
- Pa.
I zostałam sama. Kiedy już w rogu ekranu nie pojawiło się jego migające imię, poczułam pustkę. Jak to możliwe ? – spytałam sama siebie, przymknęłam laptop i odłożyłam go na biurko. Po chwili pojawiły się wątpliwości. Czy dobrze zrobiłam zamykając się w wirtualnym świecie ? Niegdyś każdy dzień miałam zaplanowany od rana do wieczora… Postawiłam się i została mi tylko jedna przyjaciółka. Przynajmniej szczera…
Nagle usłyszałam znajomy głos. Otworzyłam laptop i zobaczyłam Jego imię migające w prawym rogu. Uśmiechnęłam się i odczytałam wiadomość.
- Nie wytrzymam do jutra. Zacznijmy jeszcze dzisiaj.
Zaśmiałam się i schowałam roześmianą twarz w rękach. Po chwili, odpisałam.

 Dla przyjaciółki. Przepraszam, że byłam taką ignorantką.


Całe tygodnie przesiedziałam w pokoju przed laptopem. Moje plany co do spacerów z psem i Katy, zniknęły a rodzice, zaczęli co raz bardziej się zamartwiać. Choć Josh rzadko wchodzi na chat, a nawet raz w tygodniu to i tak całymi dniami przesiaduję i czekam na tą jego upragnioną wiadomość z przeprosinami, że nie mógł wejść. Tak na pierwszy rzut oka, mogło by się wydawać, że nic o nim nie wiem… Nie wiem jak nazywają się jego rodzice, gdzie mieszka, czy studiuje, nawet nie wiem ile ma lat… Ale tak naprawdę wiem o nim dużo… Wiem co skrywa, co czuje… I tylko mi o tym pisze. Dzięki temu czuję się wyjątkowa.
Dzisiejszy dzień okazał się tym, w którym nie napisze. Wylogowałam się, poprawiłam kołdrę i rzuciłam na poduszkę. Wzrok wbiłam w biały sufit, na którego środku wisiała lampa.
Tak naprawdę od ostatniego czasu, nie skupiałam się na swoich problemach, tylko Jego. Czułam się jakby pusta w środku. Nie wyobrażałam sobie dalszego życia bez „ przyjaciół „. Nasze wspólne noce, picie alkoholu, papierosy… To wszystko znikło. Nawet zapomniałam o papierosach. Już nie ciągnie mnie do tytoniu, co dla innych mogło by się wydawać niewiarygodne, bo to zawsze mnie można było zobaczyć z papierosem w dłoni.
Czasem kiedy nie mogę zasnąć, wtulam się w kołdrę, którą po chwili moczę łzami, bo przypominam sobie o przeszłości. O cierpieniu, które nie miało końca i o ukojeniu, którego zaznawałam tylko wtedy kiedy żyletka znalazła się przy mojej dłoni. I wtedy odrzucam kołdrę i płaczę patrząc na blizny. To nadal boli. Ale udało mi się wyjść z mroku cierpienia, dzięki ludziom, którzy po awansie mojego taty zaczęli robić się dla milsi. Takie jest życie. Tacy są ludzie. Wszystko kręci się wokół pieniędzy i sławy. Dałam sobie z tym wszystkim radę, czyż nie ? Dzięki pomocy rodziny i przyjaciółki, ale co by było gdybym sama nie włożyła choć trochę wiary ?
Skłamałam. Ludzie często to robią. Ja też.
Kochałam. Kochałam bezgranicznie. Nie widziałam świata, poza granicami naszej miłości. Ale wszystko pewnego dnia prysło. Z dnia na dzień. Całe szczęście uciekło i na przywitanie ze mną przyszło cierpienie. A ja – idiotka, podałam mu rękę i zaprzyjaźniłam się. Co raz bardziej czułam jak cierpienie owija mnie wokół palca. Ale było za późno, abym mogła sobie poradzić sama w ucieczce.
Rodzice mi pomogli. Pomogli mi wstać i wybrać nową drogę życiową, pełną przyjaciół i zgodności. Nie patrzeli na to, w jakim stanie wracam do domu, cieszyli się, że zachowuję się jak normalna nastolatka.
Inna była Katy. To ona zrobiła dla mnie najwięcej. Ciągle powtarzała, że nie powinnam się z nimi zadawać. Że to złe towarzystwo, tylko, że ja ją ignorowałam… Raniłam ją każdym gestem, ruchem czy słowem. A ona nadal trwała przy mnie. Za każdym razem mi doradzała, pomagała i nigdy nie usłyszała: „ Dziękuję. „. A nadal jest. Nadal czuje się potrzebna i to czyni ją co raz bardziej konkretną i zjawiskową. Kocha ludzi… Nie widzi nienawiści. Potrafi pogodzić się z każdym. Potrafi też mnie pogodzić z każdym. Nikt nie potrafiłby sobie wyobrazić lepszej przyjaciółki od niej. Miła, troskliwa, dobra, pilna… A w jej małym, drobnym ciałku chowa się ogromne, złote serce. Przyjaciółka. Cieszę się, że mogę ją tak nazwać.
Kiedy Jack zerwał ze mną wszystkie kontakty… To ona przychodziła każdej nocy. W torbie miała ukrytą zgrzewkę piwa, a w ręku trzymała pizze. Obie płakałyśmy. To mnie podtrzymywało najbardziej przy duchu. Oby doczekała się miłych słów, wychodzących z moich ust. Tego jej życzę…

Katy jest osobą wrażliwą, ale wie czego chce. Ale pewnego, jedynego dnia nie wiedziała co powinna zrobić. To było półtora roku temu. Związała się z o trzy lata starszym Simon’em. I to z nim odbyła swój pierwszy raz.  Przybiegła do mnie cała zapłakana a z jej ust nie mogło wyjść żadne sensowne zdanie. Nie poznawałam jej. Cała roztargniona. I wtedy z jej ust padło tylko; „ Lilly, jestem w ciąży ! „, wykrzyczała i upadła na podłogę, pogrążając się w spazmatycznym płaczu. Nie wiedziałam co zrobić. Miałam 15 lat, tak jak ona… Co zrobiłam ? To ja, powiedziałam jej rodzicom o ciąży i to ja byłam z nią przy porodzie. To ja, byłam kiedy oddawała dziecko w ręce obcego małżeństwa. Może to dlatego, teraz przy mnie trwa ? Chce mi się odwdzięczyć, za to, że ja jako jedyna byłam z nią kiedy została odrzucona przez rodziców i nie wiedziała co ma począć ze swoim życiem.
Teraz w rozmowie nie wracamy do tych feralnych dni. Kiedy oddała dziecko do adopcji powiedziała cicho i jakby nie obecnie: „ Nie będziemy już do tego wracać, Lilly. Dział z 15-latką w ciąży został zamknięty. „. Patrzałam jak cierpi, ale jej się udało tak jak mi. Do rodziców od tamtego czasu nie odezwała się. Rozumiem ją… Też nie chciałabym utrzymywać kontaktu z rodziną, gdyby odrzucili mnie, kiedy najbardziej bym ich potrzebowała.
Simon od razu kiedy dowiedział się o ciąży, zniknął. A ona od tamtej pory ciągle szuka miłości. Bez strachu o jakiekolwiek komplikacje. Już się nie przejmuje.
To cała Katy. Teraz wy też ją znacie. Mimo, że zaznała wiele cierpienia nadal utrzymuje powagę i spokój.  Czasem zachowuje się impulsywnie, ale taka już jest. I nie chcę, aby się zmieniała. Najważniejsze jest w życiu pozostać sobą. Cytat dnia ?
„Nie wiem jaki jestem, ale cierpię, gdy mnie deformują... Wbrew wszystkiemu chcę być sobą.„

Dobranoc. 

____________________________________

No i jest pierwszy... Podoba się ? Przepraszam za błędy ale szybko pisałam.
Nie wiem kiedy będzie następny, bo nie zaczęłam go nawet pisać ;(

7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

jest kilka błędów, dziwne imiona, loooooool, przed ? nie robi się odstępu ;||

Anonimowy pisze...

A mi się podobało. Nie zwracam uwagi na błędy ;) .

mala.26 pisze...

mi też się podoba i to baaardzo *.* a błędy mogą się zdarzyć każdemu ;) więc się nie przejmuj <3

Anonimowy pisze...

Gardzę tymi co Ci błedy wytykają . Sami by nigdy czegoś takiego nie napisali . Lol mi ich . A co do opowiadania bardzo się cieszę że znowu zaczęłaś pisać ;) czekam na kolejny part ;)

Pozdrawiam - Ada ;-)

Anonimowy pisze...

Powiem tylko tyle - kobieto boska jesteś! Kocham tego bloga <3
Agata

Anonimowy pisze...

zapraszam wszystkich na zlot fanów One Direction w Krośnie tu macie informacje : http://www.facebook.com/pages/Zlot-fan%C3%B3w-One-Direction-w-Kro%C5%9Bnie/236555173124858
zapraszam wszystkich chętnych
Angelika , Milena napiszecie o tym posta? zależy mi żaby było tam dużo osób

Anonimowy pisze...

"Lol mi ich" co to kurdebele ma znaczyć XDXDXD

a nie rozumiem czemu niby imiona dziwne, chcesz zeby byly po polsku czy co, bo takie mieszanie imion angielskich, np. Jacek i Niall się kochają, źle brzmi

a nie rozumiem czemu niektorzy sie czepiają czepiających się o błędy, potrzebna jest krytyka, zeby osoba uczyła się na później żeby ich nie robić co spowoduje że opowiadanie stanie się lepsze