Niepotrzebna. Tak się czuję… Od kiedy człowiek może oberwać za każde 
szczere słowo ? Jak to możliwe, że tak mało może wzbudzać tak dużo 
kontrowersji, bólu i nieporozumień ? Zdarzają się ludzie, którzy nazwą 
mnie egoistką, szmatą lub kretynką. Dzisiaj usłyszałam „ SUKA „, tak jak
 pisałam wcześniej… Ale nie obchodzi mnie ich zdanie, bo tylko ja wiem 
kim jestem. To ja każdego ranka, musze walczyć ze swoimi słabościami. To
 ja muszę, udawać przed ludźmi szczęście. To ja, udaje. Nic nie chcę w 
sobie zmieniać. Chcę być sobą… Ale najwyraźniej innym to przeszkadza. 
Rozdział z fałszywymi przyjaciółmi, zakończony. Czas na wartką akcję w 
odcinku pt.: „ Nadrabianie straconego czasu. „. Szczera rozmowa ze 
starszym bratem. Pomoc mamie w codziennych pracach domowych. Wycieczka z
 tatą. To najciekawsze atrakcje  tego tygodnia…
Pewnie chcielibyście wiedzieć o mnie więcej, ale to w swoim czasie. 
 Teraz miałam zacząć od nowa, więc tak będzie. Od dziś będziecie 
dowiadywać się o moich losach w życiu. O szczęściu i cierpieniu. 
Zobaczycie jak bardzo się zmienię. Może porzucę częste myśli samobójcze,
 na bok i pomyślę o rodzinie, i o krzywdach jakie im wyrządziłam ? To 
moja historia. Historia Lilly Barlow. Zapraszam.
Dzień jak co dzień. Za oknem ulice szarego Londynu, w uszach gra muzyka 
ulubionego zespołu, a w ręku ołówek, którym próbuję coś na bazgrolić. 
 Dawno nie szkicowałam… Dawno nie słuchałam muzyki. Dawno nie siedziałam
 sama w pokoju i nie egzystowałam z ciszą i samotnością. Ale teraz wiem,
 że tego najbardziej mi brakowało. Osiemnastolatka o marzeniach dziecka…
 Spotkać swojego idola, zjeść gigantycznego miętowo-czekoladowego loda, 
nauczyć jeździć się na rolkach i żeby moje włosy któregoś dnia, po 
przebudzeniu były proste. To  moje marzenia… Nigdy nie zrezygnuję z 
marzeń. W końcu nie wiem kiedy okażą się potrzebne, a bez marzeń 
człowiek umiera.
Ubrana w czarne rurki, biała bluzkę i fioletowy sweter wybiegłam na 
chodnik, w ręku trzymając smycz psa ruszyłam przed siebie. Czasem 
zatrzymywałam się kiedy pies szczekał lub załatwiał się, ale nie 
traciłam nadziei, że w końcu spotka mnie coś niesamowitego. Bo w końcu 
może proste rzeczy mogą przynieść człowiekowi najwięcej korzyści ?
Po drodze poszłam po przyjaciółkę i pogrążając się w rozmowie 
spacerowałyśmy po londyńskich ulicach. Mimo, że słońce dawno nas nie 
odwiedzało miasta, a wiatr robił się co raz bardziej natarczywy 
kroczyłyśmy przed siebie. Nigdy się nie poddawałyśmy. Zawsze razem było 
nam raźniej i byłyśmy silniejsze, niż osobno. Zupełnie jak krab 
pustelnik, który bez ukwiału na skorupie jest łatwą zdobyczą dla 
ośmiornic. Naszymi ośmiornicami, są zwykli ludzie, którzy ukrywają swoje
 prawdziwe Ja przed światem, a kiedy już się ukażą ranią bardziej niż 
żyletka.
Odprowadziłam Katy do domu i już sama z psem na rękach zaczęłam zmierzać
 ku domowi.  Przechodziłam ciemnymi uliczkami, aby skrócić sobie drogę 
do domu. Wyszłam obok kawiarni w której usłyszałam głośne krzyki, 
spojrzałam do środka przez okno i zobaczyłam mój ulubiony zespół w 
środku – One Direction.  Czy to nie śmieszne, że osiemnastolatka biega 
za gwiazdami popu ? Jak dla mnie, nie. Każdy ma swoich idoli, a oni są 
moimi. Nie tylko oni, oczywiście. Ale oni są na początku mojej listy. 
Wiedziałam, że są w Londynie. Sugerowały o tym wszystkie nagłówki w 
gazetach. „ Chłopacy z 1D imprezują w Londynie. „ ; „ Zayn spotkał się z
 Perrie w jednej z londyńskich kawiarni. „ czy „ Eleonor odwiedziła w 
Londynie swojego narzeczonego. „. Wszystko kręciło się wokół nich. 
Uśmiechnęłam się i odwracając się poczułam jak na kogoś wpadam. 
Podniosłam wzrok i zobaczyłam nad sobą, tylko jasny, tytoniowy dym. 
Spojrzałam na palacza i zobaczyłam zza dymu twarz Zayn’a. W pierwszym 
momencie poczułam jak moje serce zaczyna nagle stopniowo co raz częściej
 i mocniej bić, ale po chwili wróciło do swojego normalnego stanu.
- Pewnie, chcesz autograf… - powiedział i wymusił uśmiech.
- Już mam. – odwzajemniłam nieszczery uśmiech i ominęłam go szerokim łukiem.
- Jak wabi się pies ? – spytał dokładnie mierząc mnie wzrokiem.
- Tofik. – odpowiedziałam.
- A czy Tofik ma już mój autograf ?
Zaśmiałam się i zaczesałam włosy do tyłu.
- Wystarczy mu mój, ale dziękujemy za propozycje. – powiedziałam i oddaliłam się od chłopaka.
Normalność… Nadzieja w sercu, prawda w głowie.  I tak Cię nie zapamięta.
 – powiedział mi głos w głowie i odstawiając psa na podłogę, pognałam na
 górę i ułożyłam się do snu, marząc. Marząc o szczęściu w miłość. Każdy 
ją już posiadł. Katy jej zaznała, moi rodzice, starszy brat, nawet Zayn…
 Zostałam tylko ja. Położona na ostatnim szczeblu piramidy miłości. 
Zamknięte oczy, otwarty umysł i oczekujące serce. 
- Czekam. – szepnęłam i zasnęłam.
Kolejny zwykły dzień. Rzuciłam się na poduszkę i wsłuchałam się w 
odgłosy. Śpiew ptaków, odgłos wyrzucania śmieci, plotkowanie sąsiadek i 
odgłos działającego odkurzacza i pralki, co wskazywało że sprzątaczka 
już przyszła. Ubrałam się i zbiegłam na dół, gdzie na blacie leżał 
talerz zapełniony smakowicie wyglądającą i pachnącą jajecznicą. Usiadłam
 przed nim i zaczęłam zajadać się daniem, dopóki do kuchni nie wbiegł 
mój straszy brat.
- Lilly, to było moje. – powiedział i zarzucił plecak na ramię.
- Przepraszam. – zerwałam się miejsca i zaczęłam robić kanapki.
- Spokojnie. – zaśmiał się. – Przynajmniej wiem, że umiem zrobić dobrą 
jajecznicę. Zjem coś na mieście. – puścił mi oczko i wyszedł z domu, 
trzaskając drzwiami.
Usiadłam na z powrotem na krześle i spojrzałam przez okno, przez które 
zobaczyłam brata wsiadającego do samochodu i dwa, bezdomne psy błąkające
 się wokół naszego domu.  Nagle do mieszkania jak burza wbiegła drobna 
szatynka. Rzuciła torbę na stół i nerwowo otworzyła drzwi lodówki 
wyciągając z niej karton z sokiem. Rozsiadłam się naprzeciwko niej 
wygodnie i uśmiechnęłam się delikatnie.
- Poznałam chłopaka. – wydyszała i wyciągnęła w torby laptop, który położyła na stole.
- Gdzie go poznałaś ? 
- Na chacie. – odpowiedziała krótko, podłączyła internet i zaczęła wpisywać adres strony w pasku.
- Takim stronom nie można ufać, a na pewno ludziom, którzy się na niej logują. – odparłam.
- Czyli mi też nie można ufać ?! – wybuchła i odgarnęła loki z czoła.
- Jak zwykle musisz wszystkie słowa przekręcić. – burknęłam i odwróciłam
 w swoją stronę laptop, aby móc bliżej przyjrzeć się stronie. – Patrick.
 – przeczytałam i przeniosłam wzrok na jej roześmianą buzię.
- A jeśli ten też nie okaże się właściwy ? Katy, za często ufasz facetom.
- Przesadzasz. – zabrała mi laptop i zaczęła stukać w klawiaturę. – 
Powinnaś też spróbować. – powiedziała, nie odrywając wzroku od ekranu.
Gdy Katy po kilku godzinach opowiadania o swoim ideale opuściła mój dom,
 z ulgą opadłam na fotel w moim pokoju. Uwielbiam ją, ale jej paplanina 
bywa czasami niezwykle męcząca… Weszłam na swój laptop i skrzywiłam się,
 kiedy spojrzałam na e-mail od Katy i stronę którą mi wysłała z 
dopiskiem: „Powinnaś w końcu zacząć układać swoje życie.”
Kliknęłam w stronę i zobaczyłam stronę chatu, na którym wcześniej moja 
przyjaciółka przesiadywała. Słowa „ Zarejestruj się.” robiły się co raz 
bardziej kuszące, aż w końcu kliknęłam w nie i założyłam swój profil. 
 Od razu napisało do mnie kilku chłopaków, ale wszystkich spławiłam 
oprócz ostatniego, który jako jedyny wydawał się interesujący. „ Josh. „
 – jego imię cały czas migało w prawym kącie ekranu.
- Czuję się zagubiony. – napisał a na końcu wstawił smutną minkę.
- Dlaczego ? – spytałam co raz bardziej zaciekawiona jest życiem osobistym.
- Czuję, że tracę swoją własną osobowość. Owładnięty osobami z zewnątrz 
czuję jak sam siebie gubię. I choć mam przyjaciół wokół siebie, to nikt 
nie jest mi w stanie pomóc. Ani rodzina, ani dziewczyna. – napisał.
Siedziałam wpatrując się w każdą literę z osobna, nie wierząc, że ktoś 
może być w takiej samej sytuacji jak ja. Nigdy nie należałam do osób, 
które można by wstawić w jeden ze schematów istniejących na świecie. 
Ukrywałam to, że tak naprawdę jestem mieszanką wybuchową pod przykrywą 
uśmiechniętej i pełnej życia dziewczyny.  Może, gdybym założyła 
wcześniej profil i wcześniej by do mnie napisał, pomoglibyśmy sobie 
nawzajem ? A tym czasem ja poszłam na przód a on tkwi w swojej skorupie.
- Rozumiem Cię, bardziej niż może się to wydawać. Poszłam na przód, 
zostawiając przeszłość w tyle. Zaciśnij pięści i rusz w tą drogę razem 
ze mną. – napisałam i czekałam przez długi okres czasu na odpowiedź.
- Więc, pokaz mi jak żyć. Chwyć za wirtualna rękę i pokaż w którą ścieżkę skręciłaś.
- „ Wszystko od nowa. „ – napisałam.
- A więc, spróbuję. Od jutra zaczynamy ?
- Oczywiście.
- To pa.
- Pa.
I zostałam sama. Kiedy już w rogu ekranu nie pojawiło się jego migające 
imię, poczułam pustkę. Jak to możliwe ? – spytałam sama siebie, 
przymknęłam laptop i odłożyłam go na biurko. Po chwili pojawiły się 
wątpliwości. Czy dobrze zrobiłam zamykając się w wirtualnym świecie ? 
Niegdyś każdy dzień miałam zaplanowany od rana do wieczora… Postawiłam 
się i została mi tylko jedna przyjaciółka. Przynajmniej szczera…
Nagle usłyszałam znajomy głos. Otworzyłam laptop i zobaczyłam Jego imię 
migające w prawym rogu. Uśmiechnęłam się i odczytałam wiadomość.
- Nie wytrzymam do jutra. Zacznijmy jeszcze dzisiaj.
Zaśmiałam się i schowałam roześmianą twarz w rękach. Po chwili, odpisałam.
 Dla przyjaciółki. Przepraszam, że byłam taką ignorantką. 
Całe tygodnie przesiedziałam w pokoju przed laptopem. Moje plany co do 
spacerów z psem i Katy, zniknęły a rodzice, zaczęli co raz bardziej się 
zamartwiać. Choć Josh rzadko wchodzi na chat, a nawet raz w tygodniu to i
 tak całymi dniami przesiaduję i czekam na tą jego upragnioną wiadomość z
 przeprosinami, że nie mógł wejść. Tak na pierwszy rzut oka, mogło by 
się wydawać, że nic o nim nie wiem… Nie wiem jak nazywają się jego 
rodzice, gdzie mieszka, czy studiuje, nawet nie wiem ile ma lat… Ale tak
 naprawdę wiem o nim dużo… Wiem co skrywa, co czuje… I tylko mi o tym 
pisze. Dzięki temu czuję się wyjątkowa.
Dzisiejszy dzień okazał się tym, w którym nie napisze. Wylogowałam się, 
poprawiłam kołdrę i rzuciłam na poduszkę. Wzrok wbiłam w biały sufit, na
 którego środku wisiała lampa.
Tak naprawdę od ostatniego czasu, nie skupiałam się na swoich 
problemach, tylko Jego. Czułam się jakby pusta w środku. Nie wyobrażałam
 sobie dalszego życia bez „ przyjaciół „. Nasze wspólne noce, picie 
alkoholu, papierosy… To wszystko znikło. Nawet zapomniałam o 
papierosach. Już nie ciągnie mnie do tytoniu, co dla innych mogło by się
 wydawać niewiarygodne, bo to zawsze mnie można było zobaczyć z 
papierosem w dłoni.
Czasem kiedy nie mogę zasnąć, wtulam się w kołdrę, którą po chwili moczę
 łzami, bo przypominam sobie o przeszłości. O cierpieniu, które nie 
miało końca i o ukojeniu, którego zaznawałam tylko wtedy kiedy żyletka 
znalazła się przy mojej dłoni. I wtedy odrzucam kołdrę i płaczę patrząc 
na blizny. To nadal boli. Ale udało mi się wyjść z mroku cierpienia, 
dzięki ludziom, którzy po awansie mojego taty zaczęli robić się dla 
milsi. Takie jest życie. Tacy są ludzie. Wszystko kręci się wokół 
pieniędzy i sławy. Dałam sobie z tym wszystkim radę, czyż nie ? Dzięki 
pomocy rodziny i przyjaciółki, ale co by było gdybym sama nie włożyła 
choć trochę wiary ?
Skłamałam. Ludzie często to robią. Ja też. 
Kochałam. Kochałam bezgranicznie. Nie widziałam świata, poza granicami 
naszej miłości. Ale wszystko pewnego dnia prysło. Z dnia na dzień. Całe 
szczęście uciekło i na przywitanie ze mną przyszło cierpienie. A ja – 
idiotka, podałam mu rękę i zaprzyjaźniłam się. Co raz bardziej czułam 
jak cierpienie owija mnie wokół palca. Ale było za późno, abym mogła 
sobie poradzić sama w ucieczce.
Rodzice mi pomogli. Pomogli mi wstać i wybrać nową drogę życiową, pełną 
przyjaciół i zgodności. Nie patrzeli na to, w jakim stanie wracam do 
domu, cieszyli się, że zachowuję się jak normalna nastolatka. 
Inna była Katy. To ona zrobiła dla mnie najwięcej. Ciągle powtarzała, że
 nie powinnam się z nimi zadawać. Że to złe towarzystwo, tylko, że ja ją
 ignorowałam… Raniłam ją każdym gestem, ruchem czy słowem. A ona nadal 
trwała przy mnie. Za każdym razem mi doradzała, pomagała i nigdy nie 
usłyszała: „ Dziękuję. „. A nadal jest. Nadal czuje się potrzebna i to 
czyni ją co raz bardziej konkretną i zjawiskową. Kocha ludzi… Nie widzi 
nienawiści. Potrafi pogodzić się z każdym. Potrafi też mnie pogodzić z 
każdym. Nikt nie potrafiłby sobie wyobrazić lepszej przyjaciółki od 
niej. Miła, troskliwa, dobra, pilna… A w jej małym, drobnym ciałku chowa
 się ogromne, złote serce. Przyjaciółka. Cieszę się, że mogę ją tak 
nazwać.
Kiedy Jack zerwał ze mną wszystkie kontakty… To ona przychodziła każdej 
nocy. W torbie miała ukrytą zgrzewkę piwa, a w ręku trzymała pizze. Obie
 płakałyśmy. To mnie podtrzymywało najbardziej przy duchu. Oby doczekała
 się miłych słów, wychodzących z moich ust. Tego jej życzę…
Katy jest osobą wrażliwą, ale wie czego chce. Ale pewnego, jedynego dnia
 nie wiedziała co powinna zrobić. To było półtora roku temu. Związała 
się z o trzy lata starszym Simon’em. I to z nim odbyła swój pierwszy 
raz.  Przybiegła do mnie cała zapłakana a z jej ust nie mogło wyjść 
żadne sensowne zdanie. Nie poznawałam jej. Cała roztargniona. I wtedy z 
jej ust padło tylko; „ Lilly, jestem w ciąży ! „, wykrzyczała i upadła 
na podłogę, pogrążając się w spazmatycznym płaczu. Nie wiedziałam co 
zrobić. Miałam 15 lat, tak jak ona… Co zrobiłam ? To ja, powiedziałam 
jej rodzicom o ciąży i to ja byłam z nią przy porodzie. To ja, byłam 
kiedy oddawała dziecko w ręce obcego małżeństwa. Może to dlatego, teraz 
przy mnie trwa ? Chce mi się odwdzięczyć, za to, że ja jako jedyna byłam
 z nią kiedy została odrzucona przez rodziców i nie wiedziała co ma 
począć ze swoim życiem.
Teraz w rozmowie nie wracamy do tych feralnych dni. Kiedy oddała dziecko
 do adopcji powiedziała cicho i jakby nie obecnie: „ Nie będziemy już do
 tego wracać, Lilly. Dział z 15-latką w ciąży został zamknięty. „. 
Patrzałam jak cierpi, ale jej się udało tak jak mi. Do rodziców od 
tamtego czasu nie odezwała się. Rozumiem ją… Też nie chciałabym 
utrzymywać kontaktu z rodziną, gdyby odrzucili mnie, kiedy najbardziej 
bym ich potrzebowała.
Simon od razu kiedy dowiedział się o ciąży, zniknął. A ona od tamtej 
pory ciągle szuka miłości. Bez strachu o jakiekolwiek komplikacje. Już 
się nie przejmuje. 
To cała Katy. Teraz wy też ją znacie. Mimo, że zaznała wiele cierpienia 
nadal utrzymuje powagę i spokój.  Czasem zachowuje się impulsywnie, ale 
taka już jest. I nie chcę, aby się zmieniała. Najważniejsze jest w życiu
 pozostać sobą. Cytat dnia ?
„Nie wiem jaki jestem, ale cierpię, gdy mnie deformują... Wbrew wszystkiemu chcę być sobą.„
Dobranoc. 
____________________________________
No i jest pierwszy... Podoba się ? Przepraszam za błędy ale szybko pisałam.
Nie wiem kiedy będzie następny, bo nie zaczęłam go nawet pisać ;(
 
 
7 komentarzy:
jest kilka błędów, dziwne imiona, loooooool, przed ? nie robi się odstępu ;||
A mi się podobało. Nie zwracam uwagi na błędy ;) .
mi też się podoba i to baaardzo *.* a błędy mogą się zdarzyć każdemu ;) więc się nie przejmuj <3
Gardzę tymi co Ci błedy wytykają . Sami by nigdy czegoś takiego nie napisali . Lol mi ich . A co do opowiadania bardzo się cieszę że znowu zaczęłaś pisać ;) czekam na kolejny part ;)
Pozdrawiam - Ada ;-)
Powiem tylko tyle - kobieto boska jesteś! Kocham tego bloga <3
Agata
zapraszam wszystkich na zlot fanów One Direction w Krośnie tu macie informacje : http://www.facebook.com/pages/Zlot-fan%C3%B3w-One-Direction-w-Kro%C5%9Bnie/236555173124858
zapraszam wszystkich chętnych
Angelika , Milena napiszecie o tym posta? zależy mi żaby było tam dużo osób
"Lol mi ich" co to kurdebele ma znaczyć XDXDXD
a nie rozumiem czemu niby imiona dziwne, chcesz zeby byly po polsku czy co, bo takie mieszanie imion angielskich, np. Jacek i Niall się kochają, źle brzmi
a nie rozumiem czemu niektorzy sie czepiają czepiających się o błędy, potrzebna jest krytyka, zeby osoba uczyła się na później żeby ich nie robić co spowoduje że opowiadanie stanie się lepsze
Prześlij komentarz