poniedziałek, 14 maja 2012

Opowiadanie (part 30)


Oczami Nathan’a,

Spojrzałem na Julię siedzącą obok mnie. Ujrzałem jej roześmianą twarz ukrytą pod blond włosami. Kiedy zobaczyła, że jej się przyglądam odwróciła głowę i zarumieniła się. Zaśmiałem się i wtedy zobaczyłem Zayn’a idącego w stronę sceny, gdzie stał Max. Za nim wbiegła Alex, która przestraszona spojrzała w stronę chłopaków i zaczęła biec w ich stronę. Wróciłem wzrokiem na scenę i zobaczyłem jak Zayn podnosi Max’a do góry i rzuca nim na pobliskie krzesełka. Ludzie z baru podnieśli się i zaczęli krzyczeć, ale mulat nie zwracał na nich uwagi. Zeskoczył ze sceny i ruszył w stronę poobijanego chłopaka. Alex chwyciła go za ramię, ale on jej się wyrwał i z gburowatą miną uniósł ponownie Max’a. Zerwałem się z miejsca razem z Liam’em i ruszyliśmy w ich stronę.
- Jeszcze raz się do niej zbliżysz.
- Zostaw go Zayn ! – krzyczała za nim, zapłakana Alex.
- Zostaw go. – powiedziałem i wszedłem między nich, przez co mulat postanowił mojego przyjaciela na podłogę.
Odwróciłem się w jego stronę i chwyciłem go za ramiona, aby nie upadł.
- Co ci odbiło ? – spytał Liam.
- Jeszcze raz zobaczę cię obok niej, to następnym razem nikt cię nie uratuje. – pogroził mu palcem i odwrócił się.
Złapał rudowłosą za rękę i zaczął ją ciągnąć za sobą w stronę wyjścia.
- Max ? – spytałem i klepnąłem przyjaciela w policzek.
Nie zareagował…

~ 3 dni później.

Oczami Nathalie.

Obudził mnie dzwonek do drzwi. Rodzice już dawno byli w pracy, więc musiałam wstać i otworzyć. Wywlekłam się z łóżka i otworzyłam drzwi, ubrana w pidżamę. Zobaczyłam za nimi chłopaków. Uśmiechnęli się do mnie.
- Ubieraj się… No chyba, że nie chcesz już z nami się kolegować… I tak dużo czasu minęło od naszego ostatnio spotkania. – powiedział jeden z nich.
- Oj, przestańcie. Oczywiście, że z wami pójdę. Tylko się przebiorę. – powiedziałam i szybko pobiegłam do swojego pokoju.
Nałożyłam na siebie krótkie, czarne spodenki z ćwiekami i pomarańczową bluzkę. Na nogi nałożyłam czarne trampki i wybiegłam z domu.
Wzięłam od nich deskorolkę i poszliśmy do skatepark’u, który przywracał wiele wspomnień. Zjechałam po rampie i znowu się zamyśliłam przez co powtórzyłam uderzenie w rurę i przelecenie przez nią. Wylądowałam na plecach. Oparłam się ociężale dłońmi i zobaczyłam znowu tego samego chłopaka, a raczej mężczyznę idącego w moją stronę. Czułam jakbym cofnęła się w czasie, tylko że jedynie ja się nie zmieniłam.
Kiedy stanął nade mną ujrzałam jego twarz, która nabrała poważniejszego wyglądu przez lekki zarost i włosy, które przez te dwa lata ściemniały. Tak samo jak jego oczy… Już nie są błękitne, tylko hipnotyzują swoją ciemną, niebieską barwą.
Wyciągnął rękę w moją stroną, którą tym razem chwyciłam i podniosłam się.
- Jack ? – spytałam, aby się upewnić czy to on.
- Tak. – odpowiedział i na jego twarzy zagościł uśmiech,
- Wyglądasz jakbyś wracał ze ślubu. – zaśmiałam się i pokazałam na garnitur, który miał na sobie.
- Bo wracam. – powiedziałam, a ja poczułam ostre ukłucie w sercu.
- To która była tą szczęściarą ? – spytałam, opanowując drżenie głosu.
- Nie byłem na swoim ślubie, tylko brata. – tym razem on się zaśmiał.
Odetchnęłam z ulgą i odwróciłam się w stronę przyjaciół.
- Nath… - zatrzymał mnie.
Spojrzałam na niego i zmrużyłam oczy, aby widzieć jego twarz wyraźniej.
- Chciałabyś się spotkać ? – spytał.
- Dopiero teraz zrozumiałeś co straciłeś ? – spytałam, nie panując nad sobą.
Spuścił wzrok i wbił go w czubki swoich butów. Po chwili jednak spojrzał na mnie.
- Zrozumiałem co straciłem, dwa lata temu kiedy odwróciłaś się i odeszłaś. – odpowiedział cicho.

Oczami Alex.

- Idę do szpitala. – powiedziałam nakładając sandały na nogi.
- Nigdzie nie idziesz. – zatrzymał mnie Zayn.
- Pamiętaj, że to przez Ciebie tam trafił. – pogroziłam mu palcem. – Przynajmniej go przeproszę. – powiedziałam i wyszłam.
Przeszłam przez ulice i ruszyłam w stronę białego budynku stojącego za parkiem. Obeszłam ludzi siedzących na kocach i biegające psy za piłkami i stanęłam przed budynkiem. Wzięłam głęboki wdech i weszłam do środka. Jedna z pielęgniarek pokazała mi salę, gdzie leży Max i zaprowadziła mnie tam.
Kiedy stanęłam w progu zobaczyłam jego twarz pogrążoną w smutku. Kiedy mnie zobaczył, odwrócił głowę i wyjrzał przez okno. Usiadłam na krześle i wbiłam wzrok w urządzenia stojące obok jego łóżka.
- Przepraszam. – powiedziałam.
- I co mi po twoich przeprosinach ?! – krzyknął.
- Naprawdę jest mi przykro. To nie miało tak wyglądać…
Przerwało mi pukanie do drzwi. Wstałam i uchyliłam je. Zobaczyłam za nimi Kat.
- Co tu robisz ? – spytałam i rzuciłam jej się na szyję.
- Chłopacy powiedzieli, że tu jesteś. – uśmiechnęła się.
Nagle zobaczyłam za nią Niall’a idącego z jakąś brunetką. Kat poszła za moim wzrokiem i skrzywiła się.
- A ty co tu robisz ? – spytałam, a on przystanął.
- Babeczki dla dzieci. – podniósł do góry pudełka, które trzymał na rękach i uśmiechnął się nieśmiało.
Kiedy Niall odszedł, Kat przewróciła oczami i głośno westchnęła.
- Nie bądź zła na Niall’a. To twoja wina, że wasza miłość wygasła. Niall mimo, że był zapracowany zawsze znajdował dla ciebie czas. Tylko, był jeden problem… Ciebie nigdy nie było. – powiedziałam.
- Alex...
Nagle poczułam ogromny ból przez który zakręciło mi się w głowie. Kiedy przeszedł, moje całe ciało oblała fala gniewu, nad którą nie panowałam.
- Nie Kat ! – przerwałam jej. – Rozumiem, że można kochać taniec. Rozumiem, że można robić to co się kocha. Ale nie rozumiem jak można całymi dniami robić to samo, a przy tym olewać ludzi, których się kocha ! – krzyknęłam i zawrót głowy powrócił.
Oparłam się o ścianę i wbiłam oczy w dłonie, które Kat ściskała w pięści. Zmrużyłam oczy i czułam jak tracę przytomność. Zsunęłam się po ścianie i upadłam na zimne kafelki. Kat klęknęła przede mną i zaczęła krzyczeć. Już nic więcej nie pamiętałam… Mój umysł pochłonęła ciemność.

Oczami Nathan’a.

Zadzwoniłem do Claudii. Kiedy odebrała, poprosiłem ją o numer Julii. Podała mi go bardzo podekscytowana. Podziękowałem jej i wbiłem numer, który mi podała. Po chwili usłyszałem cichy i aksamitny głos.
- Julia ? Tu Nathan. – powiedziałam.
- Nathan ? – spytała i kaszlnęła.
- Tak… Chciałbym się z tobą spotkać.
- Ze mną  ?! – wybuchła, a ja się zaśmiałem.
Bo długiej rozmowie, doszliśmy do porozumienia i się umówiliśmy. Pożegnałem się z chłopakami z zespołu i wyszedłem z naszego domu, kierując się wzdłuż chodnika. Nałożyłem na głowę kaptur i skręciłem w ciemną uliczkę. Kiedy się skończyła wyszedłem za budynkiem mieszkalnym za miastem. Przeszedłem przez furtkę i zapukałem do drzwi, na których wisiała dużą liczba „6”. Po chwili otworzyła mi je roześmiana, blondynka. Widząc jej niebieskie oczy, sam się uśmiechnął i poprawiłem spoconą ręką grzywkę opadająca mi na oczy.
- To, gdzie idziemy ? – spytała.
- Tam. – wskazałem palcem na ścieżkę prowadzącą do lasu.
Ruszyliśmy w jej stronę. Im bardziej wchodziliśmy w głąb lasu, tym mniej światła docierało do nas przez korony drzew. Ptaki latały nad naszymi głowami i śpiewały swoje pieśni, które wychodziły wprost z ich serca. Zatrzymaliśmy się przed rzeką, która dzieliła las na dwie części. Usiadłam na belce która leżała przy wgłębieniu i wskazałem Julii miejsce obok mnie. Zajęła je i uśmiechnęła się.
- Dlaczego chciałeś się ze mną spotkać ? – spytała nagle.
- Chciałem cię bliżej poznać. – odpowiedziałem i spojrzałem na motyla, który zaczął lecieć w naszą stronę.
Kiedy podleciał dostatecznie blisko, ujrzałem jego skrzydła które były brązowo-żółte. Okrążył moją głowę, a potem delikatnie wylądował na kolanie Julii.
- Piękny. – szepnęła z zachwytem w głosie.
- To ty jesteś piękna, Julio. – powiedziałem, a ona uniosła głowę do góry i spojrzała na mnie przenikliwym wzrokiem.
Na jej twarzy pojawiły się rumieńce, a moje serce przyśpieszyło bicia. Uśmiechnąłem się, co odwzajemniła i odgoniła motyla palcem.
- Nikt nie może przyćmiewać mojej urody. – roześmiała się i pocałowała mnie w policzek.

Oczami Alex.

Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam biały sufit nade mną. Rozejrzałam się i zobaczyłam białą salę. Gdzie ja jestem ? – pomyślałam i w tej samej chwili, wspomnienia wróciły.
Byłam sama na sali, chciałam wstać ale uniemożliwiła mi to kroplówka. Nagle drzwi się otworzyły i ulotnie zobaczyłam zasmuconą twarz Zayn’a. Kiedy drzwi się zamknęły obok mnie stanął lekarz, który z uśmiechem od ucha do ucha czytał kartki, które były spięte. Patrzałam na jego pomarszczoną twarz, której wyraz ciągle się zmieniał. Kiedy na mnie spojrzał, jego oczy się rozświetliły.  Odłączył kroplówkę i zamknął bez słowa okno przez które wpadało świeże powietrze.
- Co ja tu robię ? – spytałam.
- Zemdlała pani. Musieliśmy przeprowadzić badanie krwi. – powiedział uśmiechając się.
- A więc ? – spytałam.
- Gratuluję. – uścisnął moją dłoń. – Jest pani w ciąży.

Oczami Alex.

Wbiłam wzrok w uśmiechniętą twarz lekarza, który mi się przyglądał.
- W ciąży ? – spytałam i usiadłam na łóżku.
- Tak. – powiedział radośnie. – Mam to powiedzieć pani znajomym lub ojcu dziecka ?
- Sama im powiem. Tylko… - lekarz się zatrzymał. – Niech pan pierw zawoła Zayn’a. – wymusiłam uśmiech, a lekarz wyszedł.
Rozejrzałam się po pustych, białych ścianach które dotrzymywały mi teraz towarzystwa. Poprawiłam ramiączko, które spadło mi z ramienia i wstałam. Wtedy do sali wszedł Zayn.  Podszedł do mnie i mocno mnie do siebie przytulił. Poczułam jego perfumy, w których codziennie zasypiam i budzę się. Czy teraz mogłabym to stracić ?
- Coś się stało ? Lekarz zawołał tylko mnie… - spytał i położył swoją ciepłą dłoń na moim policzku.
Położyłam na niej swoją dłoń, i zaczęłam błądzić opuszkiem palca po jego ręce.
- Zayn… - zaczęłam, a on spojrzał na mnie złotymi oczami.
Czy mogłabym stracić tak piękny widok, który czyni mój świat piękniejszym ? – spytałam sama siebie. A może nie powinnam mu mówić ? Może nie teraz ?
Usiedliśmy oboje na łóżku szpitalnym. Wbiłam wzrok w rękę , którą trzymał na mojej nodze. Uśmiechnęłam się i przeniosłam wzrok na jego twarz.
- Jestem w ciąży. – powiedziałam cicho, a uśmiech z twarzy mulata zniknął.
I wtedy poczułam jak łzy napływają mi do oczu.
- Zrozumiem jeśli nie będziesz, chciał tego dziecka. – powiedziałam i poczułam pierwszą łzę lądującą na moim policzku. – Zrozumiem… Będzie ci przeszkadzać w karierze… - zatrzymałam się, widząc jak na twarzy Zayn’a pojawia się uśmiech.
- Będę ojcem ! – krzyknął i chwytając mnie za ręce wstał.
Pociągnął mnie za sobą na korytarz i stanęliśmy przed przyjaciółmi.
- Będziecie wujkami ! – krzyknął Zayn i skoczył na zaskoczonych chłopaków.
Uśmiechnęłam się i otarłam ręką mokre policzki.
- Dlaczego płaczesz ? – spytała mnie Claudia i przytuliła do siebie.
- Tym razem to łzy szczęścia. – odpowiedziałam i w tym samym czasie podszedł do nas Harry.
Przytulił mnie i szepnął do ucha gratulację, a potem objął Claudię ramieniem i uśmiechnął się.
- Tylko pamiętaj.. – wskazał na mnie palcem. - Darcy jest zajęte dla naszej córeczki. A synka możesz nazwać…
- Harry, oczywiście. – przerwałam mu i roześmiałam się.
- I to rozumiem ! – krzyknął i podniósł mnie do góry.

~ 2 tygodnie później.

Oczami Claudii.

Klęknęłam razem z Eleonor przed ziemią, którą rozkopał Harry i zaczęłyśmy sadzić kwiaty. Ja sadziłam tulipany, a Eleonor męczyła się z hiacyntami.  Po chwili przyszedł Louis. Ukląkł obok Eleonor i zaczął jej pomagać sadzić kwiaty. Poprawiłam włosy opadające mi na twarz i wsadziłam je za ucho.  Czułam jak przez słońce, przez które robiło się co raz cieplej, oblewa mnie fala zimnych potów. Odeszłam na chwilę od ziemi i usiadłam obok Liam’a pod parasolem. Podał mi butelkę wody. Uśmiechnęłam się do niego i wlałam zawartość butelki do gardła.
Po chwili poczułam czyjeś ciepłe dłonie na moich oczach, które zasłoniły mi widok. Uśmiechnęłam się.
- Wiem, że to ty Harry. – powiedziałam, a ręce zniknęły z mojej twarzy.
Przede mną stanął Styles i uśmiechnął się do mnie szeroko, przy czym zasłonił słońce, które padało na moje blade nogi.
- Skąd wiedziałaś, że to ja ? – spytał i podszedł bliżej.
- Już się przyzwyczaiłam do zapachu twoich perfum.
- Czyli muszę je zmienić… - zaśmiał się i złapał mnie za ręce.
- Nie zmieniaj. – wstałam. – Nic w sobie nie zmieniaj. – szepnęłam i pocałowałam go.

Oczami Max’a.

Po wyjściu ze szpitala udałem się do domu chłopaków z One Direction. Zapukałem lekko w drzwi, które otworzyła mi Alex. Uśmiechnęła się i wyszła na zewnątrz.
- Co tu robisz ? – spytała i zasłoniła twarz okularami w kształcie serc.
- Przyszedłem z tobą porozmawiać… - zacząłem. – Co On ma czego ja nie mam ? – spytałem.
Chwyciła mnie za przedramię i stanęliśmy oboje za krzakami, które oddzielały posiadłość od chodnika.
- Patrz… - powiedziała i wzięła głęboki wdech. – Jeśli oboje ludzi decyduje się być razem, to od tej pory nie liczysz się tylko „ty”, tylko „wy”. Liczą się wspólne potrzeby, plany, marzenia, wszystko staje się jednością. Z dwóch ciał powstaje jedna dusza, jedno serce. I nie ważne czy to pierwsza miłość, trzecia czy dziesiąta, zawsze należy ją traktować jako ta jedyną, wyjątkową, a przede wszystkim ostatnią. Tak mam z Zayn’em. Kochamy się. Jesteśmy jednością i już nic, ani nikt tego nie zmieni. – powiedziała i znowu się do mnie uśmiechnęła.
- Czyli powinienem się pogodzić z tym, że nie spojrzysz na mnie inaczej jak na przyjaciela ?
- Tak.
- Spróbuję. – powiedziałem, a ona się do mnie przytuliła.
- Chodź. Nathan zaraz przyjedzie z Julią… Dzisiaj robimy grill’a. – puściła mi oczko i wprowadziła mnie do domu.
- A co z Zayn’em ? – spytałem stając w progu domu.
- On nie ma nic do gadania. – zaśmiała się i zniknęła za drzwiami tarasowymi.
Westchnąłem i zacząłem zamykać drzwi, ale doszedł do mnie cichy krzyk.
- Czekaj ! – usłyszałem.
Otworzyłem na nowo drzwi i zobaczyłem niską, szatynkę biegnąca w moją stronę.
- Dziękuję. – powiedziała, weszła do domu a ja za nią zamknąłem drzwi. – Jestem Kat. – podała mi rękę i odgarnęła włosy, zasłaniające jej oczy.
- Max.
- Ach, ten Max… - szepnęła.
- Tak… Ten Max, który musi zacząć na nowo szukać miłości. – uśmiechnąłem się, a ona się zaśmiała.
- A więc, powodzenia. – powiedziała i odeszła.
Odeszła, ale ja ją odprowadziłem wzrokiem do póki nie zniknęła mi za białą ścianą odgradzającą kuchnię od salonu.

Oczami Niall’a.

- Może… Pojedziesz ze mną na grill’a ? Urządzamy go razem z chłopakami… - powiedziałem i wziąłem od Meg karton pełen książek.
- Dziękuję, ale nie. – powiedziała i uśmiechnęła się nieśmiało.
Odłożyłem karton na ladę i spojrzałem na jej oczy, które się iskrzyły. Otarła spocone czoło ręką i spuściła wzrok.
- Dlaczego ? – spytałem.
- Niall… Nie jestem odważna, ani nie przyciągam do siebie ludzkich spojrzeń. Nie mam takiego daru, że ludziom jest dobrze w moim towarzystwie. Nie mam tej zalety, że ludzie mnie lubią. Ja ludzi denerwuję, niepokoję. Niewiedzą, co zemną zrobić…
- Co ty wygadujesz ? – zaśmiałem się. – Mi jest dobrze w twoim towarzystwie. I wiem, co z tobą zrobić…
- Co ? – spytała.
- Nakłonić cię, żebyś ze mną pojechała.
- No, nie wiem Niall…
- Proszę… - powiedziałem i ukląkłem przed nią na kolanach. – Nie chcę być tam sam…
- Sam ? A chłopacy z zespołu ?
- Będą zajęci dziewczynami… - wstałem i otrzepałem spodnie. – Tylko ja jestem takim nieudacznikiem i nie znalazłem jeszcze swojej prawdziwej miłości…
- Znajdziesz. – uśmiechnęła się i zaczęła układać książki na regałach. – Tylko musisz poczekać… Prawdziwa miłość sama przyjdzie.
Wziąłem do ręki parę książek i zacząłem je układać naprzeciwko brunetki. Nie mogłem uwierzyć, że to powiedziała… Jakby znała moje najskrytsze myśli… Uśmiechnąłem się widząc, jak na mnie patrzy i położyłem ostatnią książkę na regale.
- To pojedziesz ? – spytałem.
- Dobrze. Tylko zostały jeszcze dwa kartony…
- Zaraz się z nimi uporam. – powiedziałem i pobiegłem na zaplecze po książki.

Oczami Nathalie.

Idąc razem z Jack’iem po centrum miasta, usłyszałam dźwięk sms’a. Wyciągnęłam z torebki telefon i przeczytałam wiadomość.
„ Dzisiaj grill. Przyjdź. – Claudia. Xoox „
Podniosłam głowę z nad telefonu i zobaczyłam roześmianą twarz chłopaka. Spojrzał na mnie i podał mi truskawkowe lody.
- Pójdziesz ze mną do znajomych ? – spytałam.
- Chcesz się ze mną pokazać publicznie ? – zaśmiał się.
- A tu nie jest publicznie ? – pokazałam na ludzi, przechodzących obok.
- Chodzi mi o twoich znajomych… Nie wstydzisz się ?
- Nie mam się czego wstydzić. – uderzyłam go w bok i zaczęłam prowadzić w stronę domu chłopaków.
Wymijając ludzi słyszałam za sobą „ Patrz, to była dziewczyna Louis’a. „.Ale nie obchodziło mnie co inni o mnie myślą i mówią. To jest teraźniejszość, i nie powinnam patrzeć w tył. Musze zająć się sobą i tym co dzieje się w tej chwili, a nie tym co przeżyłam.
- To tu. – wskazałam palcem na dom ukryty za ogromną ilością wysokich krzaków i pojedynczych drzew.
- Niezły kamuflaż. – powiedział Jack, a ja się zaśmiałam.
Przeszliśmy przez furtkę i weszliśmy do domu. Od razu na wejściu usłyszałam śmiechy dochodzące zza drzwi tarasowych. Ruszyliśmy w ich stronę i poszliśmy do ogrodu, gdzie byli już chyba wszyscy. W oczy rzucił mi się Louis, który przytulał do siebie Eleonor. Kiedy mnie zobaczył uśmiechnęłam  się do niego i wzrokiem odnalazłam Claudie. Pociągnęłam za sobą Jack’a i usiedliśmy obok niej.

Oczami Niny.

Zapukałam lekko do drzwi pokoju Liam’a. Uchyliłam je i zobaczyłam go na łóżku.
- Śpisz ? – spytałam cicho.
- Nie… Wącham materac. – powiedział i uniósł głowę, aby na mnie spojrzeć.
Zaśmiałam się i usiadłam obok niego. Chwycił mnie za ramiona i wylądowałam głową pod chłopakiem. Pochylił się i lekko musnął moje usta wargami.
- Chyba się zapominasz. – powiedział, a ja spojrzałam na niego pytająco. – Jesteś oficjalnie moją żoną, a ja cię nie widuję w ogóle przy mnie.
- W ogóle ? – spytałam i przejechałam palcem po jego zarysach mięśni.
- Musisz to nadrobić. – powiedział i zaczął mnie całować po szyi.
- Liam, przestań. Wszyscy już czekają na dole… Tylko na nas. – wystawiłam język i wstałam.
Ściągnął z siebie kołdrę i stanął przede mną w samych bokserkach. Chwycił spodnie w ręce i wsadził w nogawki leniwie nogi.
- Nie dam rady…
Podeszłam od tyłu, chwyciłam za tył spodni i podciągnęłam je do góry.
- Pasek też zapiąć ? – spytałam.
- Jak byś mogła… - westchnął.
- Leń. – zaśmiałam się i zapięłam pasek.
- To ty się lenisz…
- Ja ?
- No… Tyle czasu minęło, a ty jeszcze nie nałożyłaś na mnie koszuli. – wysłał mi łobuzerski uśmiech.
Chwyciłam koszulę i zaczęłam szarpać się z nią i z jego rękoma.
- Kocham jak się złościsz. – objął mnie w talii i przysunął do siebie.
- A co z koszulą ?
- To ty jesteś dla mnie najważniejsza…
- To dlatego tak mnie wykorzystujesz ? – spytałam.
Rzuciłam w niego koszulą i zaczęłam iść w stronę drzwi.
- Nina… - zatrzymał mnie Liam.
Odwróciłam się w jego stronę, a on zaczął biec w moją stronę. Szybko wybiegłam z pokoju i zaczęłam zbiegać po schodach, ale Payne był szybszy. Dogonił mnie, wziął na ręce i wyniósł z domu. Wszyscy na nas spojrzeli i zaśmiali się.
- Payne to już było ! – krzyknął Louis.
- Payne ? – spytał chłopak. – O kogo ci chodzi ?
Tak. Tym razem byliśmy złączeni w jedność. Nie tylko duszą i sercem, ale także przysięga małżeńską. Teraz byłam pewna, że ja Pani Payne zostanę z moim mężem do końca naszych dni. Choć nie przyzwyczaiłam się do tych stwierdzeń i do nowego nazwiska czuję, że tak już zostanie. A przyzwyczaję się po jakimś czasie… Dzięki temu, uwierzyłam w miłość. Tą prawdziwą bez chęci posiadania, bezinteresowną. Tą, która codziennie mnie uszczęśliwia i daje sens do życia. Wierzę, że można żyć dla kogoś, budzić się i czekać na jeden uśmiech, jedno spojrzenie. A my taką miłość codziennie sobie ofiarowujemy.

_________________________________________________

I jak podoba się ? Piszcie komcie ;**

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Fajne. Kurde siedzę na twoim blogu a powinnam się uczyć na sprawdzian ;)

Anonimowy pisze...

Bardzo się podoba ;p ale jak zwykle mam niedosyt ;d chcę więcej i więcej ;p

Anonimowy pisze...

gdzie czat

Anonimowy pisze...

Gdzie jest czat ???

Anonimowy pisze...

Usunięty.